Etykieta współcześniej?
Komunikacja miejska.
Mój dramat, ponieważ dużo czasu spędzam w tramwajach i autobusach.
Komu ustąpić miejsca?
Po prostu osobie starszej ode mnie czy tylko osobom które potrzebują naprawdę usiąść [babcia, dziadek, niepełnosprawny, kobieta w ciąży, chłopak ze złamaną nogą etc.] ?
Nienawidzę być trącana, słucham głośno muzyki i nie zawsze zauważę , że ktoś nade mną stoi. Oczywiście ta osoba zamiast kulturalnie powiedzieć, że chce usiąść, to stoi i mnie trąca siatkami, torebką, łokciem, chrząka. To raczej nie pomaga mi wstać, a wręcz utwierdza mnie w przekonaniu, że skoro ma siłę mnie trącać tym wszystkim to równie dobrze może postać.
Starsze Panie które na początku ledwo chodzą potem okazuje się, że mogą biec [!!!] do wolnego miejsca. Ajś.. długo by opowiadać.
Dokańczanie za kogoś myśli, albo niby usłużne i grzeczne podawanie brakującego słowa.
To mnie byś nie polubiła. Moja mama po operacji przez bardzo długi czas nie umiała znaleźć odpowiednich słów i gdybym miała czekać na to, aż sama wyartykułuje o co jej chodzi, trwałoby to godzinami. Od tamtego czasu robie to po prostu nieświadomie.
Nie wysyłam do nikogo żadnych świątecznych życzeń, bo uważam, że to żenujące, nie przesyłam łańcuszków, a jak ktoś mi prześle, to informuję go, że sobie nie życzę.
Telefon zazwyczaj jest w torebce albo w płaszczu, więc zdarza mi się odczytywać smsy po 3-4 godzinach.
To mnie byś nie polubiła
mnie tez nie, od razu bys sie odwrocila i posza, bo bardzo czesto przerywam. znajomi sie przyzywczili, nikogo to nie dziwi. predzej sa w szoku jak daje komus dokonczyc historie. staram sie nad tym panowac, ale roznie z tym bywa i absolutnie nie wynika to z braku czasu. za to nie przerywam podczas rozmowy z kims starszym, w rozmowie z wykladowca.
slowka tez podpowiadam, chociaz czesciej znajomi podopowiadaja mi. zwyczajnie zapominam niektore polskie wyrazy, a nie chce wtracac angielskich slowek mowiac po polsku. i nie widze w tym nic zlego, a wrecz przeciwnie jestem zadowolona 😉
EDIT: Tania, masz racje, mowienie z jedzeniem w ustach jest okropne. ale jeszcze gorsze jest mlaskanie, ktore u mnie powoduje obrzydzenie i odruch wymiotny.
ze mna tez by wiele osob nie pogadalo 😁
posiadajac automatyczna skrzynie biegow nie ma problemow z tancem na drazku.
mnie rozmowa rozprasza, jestem tego swiadoma, ale zdarza mi sie zamilknac jak z kims rozmawiam czy to via komorka czy z kims z kim akurat jade- milkne lub wylaczam opcje sluchania kogos jak widze cos niepokojacego na drodze. u mnie to dziala jak automat.
Nie jestem miłośnikiem autorytetóe, ale sądzę, że ludzie, którzy przeprowadzali badania nad szkodliwością prowadzenia rozmów podczas jazdy samochodem, byli ludźmi kompetentnymi.
Nasz automat, tak jak i samochodowy może zawieść.
W samolotach były kiedyś wolanty w tej chwili zrobione jest też coś na wzór kierownicy.
Dwie ręce do manewrowania to więcej niż jedna. Pozdrawiam
Ja, gdy widzę, że ktoś gada zapamiętale przez telefon (nawet przez zestaw) od razu mam wizję dziecka wybiegającego na drogę. Albo rowerzysty tracącego równowagę na wybojach.
Co do dokańczania myśli - po upadku z konia na głowę i wstrząśnieniu mózgu przez ok. pół roku miałam problem z wysławianiem się. Trudno było mi znaleźć odpowiednie słowo i często zastępowałam je definicją. W tamtym czasie to "dobre wychowanie" było dla mnie torturą, ponieważ wszyscy grzecznie czekali aż się wyjąkam. A mnie kolejne myśli ulatywały z głowy 😉
mnie też zawsze mąż ochrzania za prowadzenie auta jedną ręką. efekt taki ze faktycznie staram się trzymać kierownicę oburącz przynajmniej na szybszych trasach.
heh może to pouczanie dałoby lepsze skutki gdyby mąż sam sie stosował do własnych zaleceń 😁
natomiast zdecydowanie za często rozmawiam przez telefon w aucie. zdarza mi sie wrecz odkładać na tę okazję jakąś zaległą rozmowę ... staram się ograniczać ostatnio
co do "kindersztuby" ostatnio zostałam delikatnie ustawiona do pionu przez lekarza z którym rozmawiałam przez telefon (prowadząc :icon_redface🙂 . dojeżdzałam do jego gabinetu i opisywałam gdzie jestem, użyłam popularnego lokalnego określenia "koło Kalisiaków" bo to charakterystyczne miejsce. na co pan doktor z lekkim naciskiem : "Skoro jest pani obok sklepu pana Kalisiaka to teraz trzeba skręcić...." niby drobiazg a poczułam się przez chwilę jak troglodyta 😉 uzywający prymitywnych kolokwializmów. inna sprawa że tak dobrze wychowanego człowieka jak ów doktor to ze swiecą szukac. a ten sklep tylko on tak ładnie nazywa
Mnie koszmarnie irytuje jak ktos z kims rozmawia z zestawem słuchawkowym w uchu, słuchawkami od odtwarzacza z muzyczką, dla mnie to po prostu olewanie rozmówcy
Na smsy staram się odpisywac zawsze, choć czasem mi to zajmuje dobę albo i dwie, z mailami i pw bywa roznie, ale to dlatego ze zasypana jestem korespondencją
Nie cierpię spamu na skrzynce, filmikow i innych bzdetow, nie mam czasu na podziwianie ich
Komorkę odbieram jak sytuacja na to pozwala, często jednak zdarza mi sie odrzucac połączenie, w sklepie, banku, w czasie rozmowy z kim innym na żywo
Nie lubię gdy ktokolwiek korzysta z mojego komputera, z męzem nigdy nie ruszamy komputerów drugiej połowy bez pozwolenia, zachowujemy tajemnicę korespondencji, nie mamy zwyczaju "grzebania" w czyjejś poczcie, smsach itp.
Komunikacja miejska.
Mój dramat, ponieważ dużo czasu spędzam w tramwajach i autobusach.
Komu ustąpić miejsca?
Po prostu osobie starszej ode mnie czy tylko osobom które potrzebują naprawdę usiąść [babcia, dziadek, niepełnosprawny, kobieta w ciąży, chłopak ze złamaną nogą etc.] ?
Jeśli już korzystam z komunikacji to ustępuję zawsze - osobie starszej ode mnie, młodszej jeśli jedzie z torbami.
Podobnie jak Lena komórki mam dwie - prywatną i służbową, na prywatnej połączeń z numerów prywatnych nie odbieram, na służbowej tylko w godzinach 8-18, potem niech się na pocztę nagrywają.
Mail też mam osobno prywatny i służbowy, jak muszę coś na szybko wysłać prywatnie to wysyłam ze służbowego ale odpowiedz ustawiam aby przyszła na prywatny.
Z zasad w firmie, które bardzo mi odpowiadają:
- komputer służbowy jest służbowy i nie instalujemy na nim żadnych prywatnych programów (jedynym odstępstwem jest organizer), tapet czy nawet wygaszaczy. Nikt do tej pory nie miał z tym problemu.
- rozmów telefonicznych prywatnych w czasie pracy nie prowadzimy - mam na myśli te długie rozmowy, w których trzeba obgadać każdą osobę z rodziny - księgowi wprawdzie ten punkt mają gdzieś i aż mnie krew zalewa jak mam oddać papiery i stoję przed biurem bo któryś musi akurat pogadać 🤔
Rzeczy których nie toleruję:
- włączona komórka na spotkaniu/wykładzie. Pamiętam sytuację na studiach jak wykładowca powiedział, że na jego wykładach komórka ma być wyłączona, po czym na kolejnym wykładzie jego komórka dzwoniła i oczywiście musiał odebrać i gadać o pierdołach - czuje się wtedy jakbym kogoś jawnie podsłuchiwała
- telefonów od klientów o świcie czy w dzień wolny od pracy bo ma akurat coś do dodania w projekcie, rozumiem jak dzwoni do nas klient któremu padł serwer itp. bo to ma zagwarantowane w umowie - raz miałam telefon o 6 rano w niedziele od klienta któremu koncepcja projektu się przyśniła. Ogólnie telefonów służbowych (służbowych dla mnie czy dla dzwoniącego w godzinach późnych/wczesnych czy w okresie świąt)
- ludzi, dla których wszelkie szkolenia czy konferencje są tylko okazją do popijawy
Coraz częściej wydaje mi się, że ludzie zasady netykiety i Savoir-vivre mają głęboko gdzieś. Dla przykładu w zeszły weekend na moją prywatna komórkę dzwoni jakiś przedstawiciel RD z prośba o połączenie z babcią - babcia nigdy nie podawała mojego telefonu jako kontakt z nią, raz zadzwoniła do nich z mojej komórki a oni ją sobie zapisali. Grzecznie panu, który dzwonił odpowiedziałam, ze to nie numer babci a po za tym jest niedziela i z babcią nie połączę, przekazałam żeby dzwonił w tygodniu i się rozłączyłam, po godzinie identyczny telefon. Rozumiem gdy to jest coś ważnego, ale w głupiej sprawie w niedziele to aż mi wstyd byłoby dzwonić.
A ja miewam problem z byciem na TY.
Są młodzi ludzie,których znam od czasu kiedy byli dziećmi.
A teraz są dorośli.19-23 lata
I zostało,że ja mówię na Ty a oni do mnie Pani Aniu.
I co? Mam bruderszaft z nimi pić? Czy na Pan/Pani mówić nagle?
Z doświadczenia/ angielski z młodymi ludźmi/ -wiem,że ciężko mówienie na Ty pani w wieku ich rodziców idzie.
Sama nie wiem.
Tania, w drugą stronę tez jest cięzko
ja mam powazne opory by komys kto zna mnie od pieluch prawie teraz "tykać"
mi tez jest ciezko sie przestawic, gdy zdecydowanie starsze osoby prosza by mowic do nich na Ty. wiem, ze jest to kolejny etap znajomosci, ale potrzebuje troche czasu zeby zamiast 'Pani Zosiu' mowic po prostu 'Zosiu'.
za to 'mlodsze pokolenie' nie ma juz takiego problemu. co roku jezdze na obozy jako wychowawczyni, ze swoimi obozowiczami utzymuje kontakt w ciagu roku, po wakacjach proponuje im zeby przejsc na 'Ty' i od razu to podlapuja. ja zawsze mialam chwile wahania, u nich tego nie zauwazam 🙂
w Anglii nie mam podobnych problemow, bo ze wszystkimi doktorami i profesorami jestem na Ty, zresza sami nie lubia jak zwraca sie do nich w sposob 'formalny'
Wiecie co, jeszcze jedno mi przyszło do głowy. Adres mailowy.
Na studiach często podawaliśmy adres mailowy prowadzącym, zanim cały uniwersytet zaczął korzystać z mail generowanych przez usos. I ja już wcześniej miałam założonego maila "oficjalnego", z pierwszą literą imienia i nazwiskiem w adresie. I aż mnie dziwiło, jak ludzie podają jakieś słodkie kasie, misie pysie, gorące zosie itd.
No ludzie.... ja też mam taki adres dla znajomych, ale w kwestii pracy, wysyłania cv, czy uczelni podaję ten oficjalny.
niby drobiazg a poczułam się przez chwilę jak troglodyta 😉 uzywający prymitywnych kolokwializmów. inna sprawa że tak dobrze wychowanego człowieka jak ów doktor to ze swiecą szukac.
Hm... pouczanie innych (a już dorosłych zwłaszcza), sprawianie, żeby poczuli się jak troglodyci, z dobrym wychowaniem nic wspólnego nie ma 🙄
To jak ze starym przykładem - podają ci rybę, patrzysz, a wszyscy dookoła radośnie zabierają się do niej nożami (i nie chodzi ani o śledzia, ani o specjalne rybie sztućce). Co robisz? Oczywiście to, co oni. Żeby się nie wywyższać. Bo to dopiero jest w złym tonie.
Upomnienia mojej Mamy /jeśli akurat mam na nie nastrój/ przypominają mi dawne czasy.Uporządkowane i bezpieczne.
Ale czy komuś to jeszcze potrzebne?
Ja na niektóre zachowania radar mam nadal włączony. Na niektóre już nie...
Patrzę sobie na ludzi. Jaki stopień złożoności zasad znają.
Przepuszczają w drzwiach i puszczają kobietę przodem. Ok. A co z wyjątkami? Z autobusu też wypuszczą pierwszą? Schodami, które prowadzą w dół? W restauracji do stolika puszczą przodem (no dobrze, jest i od tego wyjątek, kiedy ktoś z obsługi prowadzi)? Widać, kto się uczył zasad, a kto rozumie ich logikę. Bo przecież lepiej wysiąść wcześniej z autobusu/tramwaju i podać rękę. Na stromych schodach "asekurować sobą". Nie pozwolić, żeby to kobieta przedzierała się przez salę restauracji, baru, pubu...
Łapię się na dinozaura?
Ale z drugiej strony nie zauważam już naruszania zasady "na ulicy się nie je". Nie razi mnie to (o ile nie jest to jedzenie nieapetyczne, jakieś ciapciające sosy, okruchy na pół metra itp.). Nie zwracam też przesadnej uwagi, z której strony podają mi jakieś jedzenie, jak siedzę przy stole. Owszem, wiem "jak powinno być", z zawodowych powodów musiałam sobie taką wiedzę przyswoić. Ale chromolę. Itd. Itd. Czyli chyba jednak upadek obyczajów 😉
Rozmawianie głośno w miejscach publicznych, czy przez komórkę, czy twarzą w twarz, mnie razi. Tak jak i niewyłączanie komórki podczas ważnych rozmów i spotkań (chyba, że się uprzedzi, że z jakiegoś powodu trzeba trzymać rękę na pulsie). Nie mówiąc o komórkach dzwoniących w kinie... Wtrącanie nadmiaru obcych słów czasem razi, czasem śmieszy - ale sama to robię, choć staram się miarkować... Wiem, że czasem tak łatwiej, szybciej, żargon zawodowy bywa wpół-angielski. Ale w niezawodowej rozmowie to brzmi... nie, nie brzmi, zgrzyta.
(Swoją drogą - rozmawianie przez telefon w samochodzie rozprasza zawsze. Podobno ma to też związek ze sposobem przekazywania dźwięku, mózg musi temu stosunkowo dużo wysiłku poświęcić, żeby słyszeć i rozumieć. Czyli to i brak jednej ręki (jeśli się używa słuchawki), i trudniej zamilknąć, niż jak się gada z pasażerem, który w końcu w tej samej sytuacji siedzi, trudniej się przełączyć, niż ze słuchania radia. Rzadko odbieram telefony w samochodzie. Bywa, że w korku, takim bardziej "stojącym".)
Objadanie się woniejącymi "przysmakami" np. w autobusie mi przeszkadza, ale na coś nie pachnącego i nie śmiecącego nie zwracam uwagi. Pamiętam jak sama jadałam kanapki w autobusie albo nawet idąc ulicą, bo to była jedyna metoda, żeby zdążyć z jednych zajęć na drugie i nie paść z głodu przez cały dzień.
Telefoniczne rozmowy w autobusie/tramwaju/itp., które trwają dłużej niż 2 minuty - nienawidzę, doprowadzają mnie do szału. Gada taki ludź o nieraz bardzo prywatnych sprawach i wydziera się na cały pojazd.
Jeśli chodzi o komórkę, mam jedną i niestety często dzwoniącą 🙂 natomiast najczęściej mam ustawiony cichy dzwonek i, jeśli znam numer, to oddzwaniam później, a jak nie - wychodzę z założenia, że "jak kocha, to zadzwoni jeszcze raz". Denerwuje mnie jak ktoś mi dzwoni np. o 23 wieczorem albo w dzień wolny, sama zawsze dzwonię o tzw. normalnej porze - chyba że faktycznie jest bardzo ważna sprawa. Moja mama ma nr zastrzeżony, więc odbieram, ale czasem się trafia ktoś, kto też ma zastrzeżony i z kim wcale nie mam ochoty rozmawiać.
Tramwaj czy autobus - ustępuję tym, którzy wg mojej oceny są tego warci. Sama często też bywam zmęczona i po prostu nie mam sily już stać jeszcze te pół godz w tramwaju czy busie. Też placę za bilet. Ale jak jest naprawdę ktoś, kto potrzebuje, to ustępuję mu miejsce.
Maili mam kilka - po jednym na każdą swoją działalność, dzięki czemu mam porządek i nic mi się nie miesza. Sprawdzam codziennie, ale czasem z premedytacją nie odpisuję. Denerwują mnie tony reklam, które codziennie od nowa muszę usuwać.
Oglądanie tony zdjęć - denerwuje mnie. Kilka jak najbardziej, ale miałam już przypadki że znajomi pokazywali 700 (!) zdjęć ze swojej podróży poślubnej... masakra. Dotrwałam, ale więcej się do nich na zdjęcia nie wybrałam.
Nie znoszę sygnału dzwoniącej komórki w kinie, teatrze tudzież w kościołach (do kościoła nie chodzę, ale zdarza mi się zwiedzać i często jakiś delikwent drze się na cały kościół, że nie może teraz rozmawiać, bo jest w takim a takim miejscu)
Wpienia mnie zachowanie facetów typu nieprzepuszczenie dziewczyny w drzwiach jako pierwszej czy rozmawianie jak z podwórkowym kolegą, gdzie co drugie słowo to k**wa
Wolę smsować niż dzwonić. Nie odbieram po 23, nie odbieram też numerów prywatnych, bez id.
Komputer często włączony, zazwyczaj siedzę na niewidocznym. Znajomi się już przyzwyczaili, że jak nie ma mnie to odpiszę za jakiś czas i skończyło się w ten sposób obrażanie.
Maila mam jednego prywatnego, drugiego do allegro i trzeciego na śmiecie. Reklamy zawsze oznaczam jako spam, kasuję od razu.
Miejsca w autobusie ustępuje tylko tym, co naprawdę potrzebują. Baby wielkie jak trzydrzwiowe szafy o dziwo lecące do wolnego miejsca jakby jogging uprawiały codziennie denerwują mnie strasznie. Takim w ogóle nie ustępuję.
Jesli chodzi o dobre maniery - to za największe chamstwo uważam wchodzenie komuś w słowo. No po prostu mam ochotę wtedy obrócić się i wyjść.
Ja, niestety, "lubię" wchodzić w słowo. chociaż bardzo tego u siebie nie lubię i staram się kontrolować 🙁 Ale mój TŻ i wcześniej moi rodzice przemawiający okrągły kwadrans zanim w ogóle zbliżyli się do sedna sprawy, wyrobili we mnie brzydki nawyk "zgadywania"o co im chodzi i odpowiadania zanim skończą tyradę 🙁 No i jestem całe życie ostro przez nich za to karcona, ale co najlepsze, mnie tez nie dadzą spokojnie dokończyć zdania, chociaż mój styl wypowiedzi jest bardziej lapidarny i zazwyczaj w jednym zdaniu ogarnę swój problem..
Za to nie lubię gdy ktoś rozmawia ze mną a oczami cały czas strzela po całej okolicy lustrując facetów przy sąsiednich stolikach, widoki za oknem, licho wie co jeszcze. Mam wówczas ochotę przeprosić, że przeszkadzam i wyjść (wyrzucając po drodze numer telefonu delikwentki z komórki) Ale szybko mi przechodzi 😁
Komórkę zawsze - jeśli tylko zdążę - odbieram, jeśli nie zdążę - oddzwaniam lub piszę smsa. No i podział komórek na służbową, prywatna a ostatnio doszła 3-cia 😀 - gorąca linia z najbliższą rodziną - po sygnale już wiem, jak szybko reagować (i czego się spodziewać) gdy w danym momencie dostęp do komórki jest utrudniony.
Ja w ogóle taka nadwrażliwa jestem, skórkę mam cieniutką i nijak jej zahartować nie mogę, więc razi mnie brak taktu, potem doszukuję się winy w sobie za to że ktoś mnie potraktował obcesowo, boli mnie to długo i choć wybaczam to dłuuugo pamiętam 😁
W mojej pierwszej pracy byłam kasjerką w supermarkecie. Okropnie mnie wkurzali ludzie, których obsługiwałam, a oni gadali przez telefon. Totalny brak szacunku dla sprzedawcy. Rozumiem, jak ten ktoś odbierze i powie, że teraz nie może rozmawiać. To zajmuje kilka sekund, ale jak prosiłam o pieniądze, to żadnej reakcji ze strony tej osoby nie było.
Drażni mnie też jak widzę człowieka pierwszy raz w życiu, a on zwraca się do mnie per "Ty". Wiem, że mogłabym być jego córką, ale bliżej mi do trzydziestki, niż dalej, dlatego wydaje mi się, że mi się to należy.
I strasznie mnie irytuje jak pracownicy z firmy Teściowej nie potrafią odpowiedzieć na moje "dzień dobry", choć w zeszłym roku byliśmy razem na imprezie integracyjnej.
Nie zwracam uwagi na to czy facet puszcza mnie pierwszą przez drzwi, czy on wyciągnie pierwszy rękę do mnie, czy ja to powinnam zrobic, ale wkurza mnie u ludzi brak pomyślunku. Niektóre zasady dobrego wychowania nie są po to, żeby były, ale po to, żeby żyło sie lepiej. Pierwszeństwo ma "wychodzący", bo ten robi miejsce dla "wchodzącego".
A jak to jest z życzeniem smacznego? Życzy się czy nie?
I dlaczego dziewczyny mają pretensje do chłopaków, że z kumplami sie przywitali (podali sobie rece), a z dziewczynami nie? Przeciez to ważniejsza osoba wyciaga rękę, prawda?
I dlaczego dziewczyny mają pretensje do chłopaków, że z kumplami sie przywitali (podali sobie rece), a z dziewczynami nie? Przeciez to ważniejsza osoba wyciaga rękę, prawda?
Osoba dochodząca do grupy podchodzi do "ważnych" osób (w tym przypadku do dam) kłania się, wtedy dama może wyciągnąć rękę, a ręka witającego się powinna być już przygotowana. Zwyczaj rach-ciach-ciach uścisków reki z kolegami zauważyłam pierwszy raz lata temu u... arabów. Bardzo nas to wtedy raziło.
O!!! Odkurzam.
Jak znalazł do rozmowy z wątku o wkurzaniu. Tego nurtu o kanonach.
Nieraz się głowię nad tym jakie formy przyjąć.
No, tak żeby zachować się grzecznie -zgodnie z obecną etykietą.
Sęk w tym, że kiepsko się w tym orientuję.
Przykład? Proszę:
-Uczono mnie,że mówienie jedzącemu 🤔macznego! a kichającemu: Na zdrowie!
-to obyczaj rodem ze wsi i tak robić nie wypada.
Tymczasem, jeśli nie powiem-jedzący to MNIE uzna za gbura i nie doceni moich starań.
Podobnie ze zdejmowaniem butów w mieszkaniu.
-Uczono mnie,że mówienie jedzącemu 🤔macznego! a kichającemu: Na zdrowie!
-to obyczaj rodem ze wsi i tak robić nie wypada.
Tymczasem, jeśli nie powiem-jedzący to MNIE uzna za gbura i nie doceni moich starań.
Podobnie ze zdejmowaniem butów w mieszkaniu.
No wlasnie. I te wymowne spojrzenia i cisza (jaka niewychowana 😉 ), kiedy zabieram sie do wioslowania zupy zanim obowiazkowe "smacznosci" zostaly wypowiedziane.
A o co chodzi z mowieniem "dziekuje" po wysiadaniu z windy, do osob ktore w niej zostaja? Spotkalam sie z tym kilka razy w Krakowie.
A o co chodzi z mowieniem "dziekuje" po wysiadaniu z windy, do osob ktore w niej zostaja? Spotkalam sie z tym kilka razy w Krakowie.
O to ciekawe. Nie spotkałam się . Mówi się dzień dobry i do widzenia w windzie. Też tak sztucznie dość i mało kto to robi.
Ale -dziękuję ? To już jakiś arbiter elegancji Ci się trafił prawdziwy.
dziekuję wychodząc z windy? pierwsze słyszę 🤔
i nie znoszę jak trzeba ściągac buty... czasem, ja rozumiem jak jest deszcz, snieg, błotko no to spoko, ale jak jestem w sandałkach i co najgorsze jak mi podkładaja jakieś stare pantofelki sprzed kilku lat... 😵
To wszystko czasami bywa trudne.
Chcąc zachować formy własnego zachowania się trzeba podkulić ogon i znosić brak form u innych.
Przykład? Proszę:
- czyniąc uprzejmość ( bezinteresownie) podwożę tego i owego własnym samochodem.
Nieraz ani mi po drodze, ani czasu nie mam, ale pada, zimno a mnie przecież korona z głowy nie spadnie.
No i ten podwieziony wysiada i ŁUP! trzaska drzwiami aż mi głowa odskakuje.
No .... ciężka to próba dla mnie. Mam ochotę wysiąść i trzasnąć łbem pasażera o maskę.
Drzwi mam sprawne, można zamykać -KLIK!
Pewnie już sprawne niedługo. 🙁
U nas w Warszawie, dziękuję po wyjściu z windy dość często spotykane, ale ja to rzadko windy używam (uczelnia/praca/u babci w bloku), więc może nie jest wcale tak często spotykane. Dziwi mnie to trochę, "dzień dobry" czy "do widzenia" jak najbardziej, ale "dziękuję"?
Co do "smacznego", czy "na zdrowie". Mnie używanie lub nie używanie tych akurat sfomułowań nie przeszkadza. Za to brak w pisanym języku form Ci, Ty, Tobie (w pojedynczej osobie, w przypadku my, wy, oni już tego problemu o dziwo nie widzę), razi mnie okrutnie. Dla mnie to zwyczajnie brak szacunku, bez względu na panujące zasady i czy się od tego odchodzi, czy nie.
"Dzięki"/"Dziękuję" przy wychodzeniu z windy to norma u nas w pracy. Nie powiedzieć tego to byłoby prawdziwe naruszenie niepisanej etykiety 😉 W niepracy - stosuję, ale czasem ludzie się dziwią. Tylko to raczej ci, którzy do nikogo się słowem nie odezwą, zwłaszcza choć trochę życzliwym. Reszta się nie dziwi.
taniu skąd ja to znam, moje chodzą leciutko, a i tak ja rozumiem czasem że ktoś nie ma auta i wyczucia albo ktoś ma auto które drzwi ciążko chodza, ale jak pare razy odwoziłam osobę która mocno trzaskała i mówiłam aby eni trzaskać a ta dalej? a że zapomina 😤
i zazwyczaj jeśli cos się nie zrobi np nie ubierze wspominanych wyżej pantofelków, nie powie się smacznego na cały głos wyjdzie się nie jako 'indywidualność' tylko na chama i prostaka, i nie wyedukowanego
Właśnie i ja mam takie refleksje. Dlatego staram się dostosować.
I życzę smacznego jeśli jest taki lokalny zwyczaj.
I buty zdejmę jak wszyscy to robią.
Z drzwiami coś tam pod nosem bąkam.Jakiś żarcik o czołgu. Nie skutkuje wcale.
Ale inny przykład:
- dedykacja w książce-prezencie.
Nigdy nie piszę, wkładam bilecik.
Jednak w głowie mi dzwoni, że to nie do końca wymóg bon ton a raczej praktyczny sposób na
-"podaj dalej" z moim prezentem.
A czasem kupiony od serca i chciałabym,żeby obdarowany go zatrzymał.