Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

Arimona nie napisalam nigdzie, ze to, ze kon jest z hodowli gwarantuje zdrowie. Napisalam, ze szanse na zdrowie sa wieksze a poza tym taki kon jest drozszy wiec kupiec robi TUV i wszystko (prawie) ma jak na dloni
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 stycznia 2013 11:05
Esef sama pisalas w innym watku, ze nie widzisz nic zlego w hodowli koni NN. Takich osob jak Ty jest niestety co raz wiecej, wiec nie dziw sie, ze prawdziwia hodowl pada.
Wydaje mi się, że jednym z większych problemów polskiej hodowli jest to, że "produkowane" są konie, na które nie ma zapotrzebowania, rodzi się masa koni, które już przed przed pokryciem klaczy skazane są na najwyżej szkółkową rekreację.
Przecież nawet jak ktoś kupuje konia hobbystycznie chciałby, żeby jego koń się czymś wyróżniał. Wg mnie kupujący powinien widząc ogłoszenie mieć przeświadczenie o wyjątkowości tego, a nie innego konia. Jeżeli koń jest efektem nieprzemyślanego krycia (tak jak dziesiątki innych), nie jest on tym wyróżniającym się, tylko jednym z wielu (ewentualnie dopiero ktoś kto go kupi może to zmienić).
Druga sprawa - największym mankamentem większości koni jest zdrowie i proste nogi, dobry odchów (ruch najlepiej całodobowy i w każdych warunkach).
Trzecia sprawa - "modny" rodowód 🙂 Przede wszystkim pasujący do profilu użytkowania w jakim hodowca ma szansę konia sprawdzić. Hodowanie koni wyłącznie "na sprzedaż" może spowodować tylko to, że po jakimś czasie zostajemy z całą stajnią koni, które robią się coraz starsze, nie są sprawdzane w sporcie, a ich wartość spada.
Jeżeli ktoś podejmuje ryzyko wyhodowania konia, musi też mieć możliwość podjęcia ryzyka, że koń zostanie i mieć dla tego konia przewidzianą drogą alternatywną niż sprzedaż.
Takie jest moje zdanie, z perspektywy zawodnika, hodowcy, sprzedającego (nie zawsze z zyskiem) i kupującego. W tym roku szukałam koni do rajdów, z 6 badanych tylko 2 przeszły RTG, kierowałam się głównie rodowodem, budową i odchowem.
Bardzo mi się podobała hodowla koni do rekreacji w której działała szkółka jeździecka. Konie były hodowane, potem pracowały w rekreacji na miejscu, część była sprzedawana do zakochanych obozowiczów.
No i jakoś trudno uwierzyć w to, że konie "dotacyjne", z pseudohodowli psują rynek 😉 chyba, że rynek koni mięsnych
Pozdrawiam
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 stycznia 2013 11:12
iza90,  a ja znam wielu ludzi, ktorzy biora dotacje, wiec kryja co sie da czym sie da byleby tylko papier sie zgadzal. Nie interesuje ich to co moze z takiego laczenia wyjsc i glosno mowia o tym, ze zawsze moga srzedac za grosze, dotacje i tak to zrekompensuja.
Bo ludzi po prostu nie stać na konie od dobrego hodowcy i tyle. Bo kupią konia za 20 tysięcy i są w dupie albo kupia konia za 5 tysiecy i na ''rok'' utrzymania konia mają przynajmniej (licze sam pensjonat tak za 700zł plus kowal ewentualnie jakaś tam pasza/witaminy) .
A wiem po sobie ,że można kupić konia za 3,5 tysiąca z bardzo dobrym ruchem który każdy się zachwyca, starajacego się i całkiem całkiem skaczącego ,z genialną głową,młodego z fajnymi kopytami bo każdy kowal się zachwyca. Więc po co szukać u hodowcy jak można znaleść gdzies tam fajne konisko , przykład po Dzionce , Kujce i pewnie wieeelu wieluuu innych tutaj na re-volcie.

ps:konia kupiłam po jakimś tam zdjeciu od tyłu jak obgryzał drzewo , od przodu jakieś tam telefonem i z jakimś dwudziestoletnim siodłem i ogłowiu z klapkami na gałach...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 stycznia 2013 11:24
delilahh, ale dzieje sie tak dlatego wlasnie, ze ludzie majacy nikle pojecie o hodowli zaczeli masowo rozmnazac konie. Ja nie twierdze, ze nie mozna znalezc perelek, bo mozna. Od nas tez dwa lata temu zostala sprzedana swietna klacz za bardzo male pieniadze, ale dla wlasciciela byl to interes kompletnie nieoplacalny. Samo wyzywienie tego konia przez 6 lat sporo przeroslo cene sprzedazy.
armara
Tego nie rozumiem i nie zrozumiem. Bo jak już się urodzi ciekawy, polski koń to cena jest często tak zaporowa, a zachowanie hodowcy tak dziwne, że nie wiem jak to tłumaczyć...

Wiesz jak to moze byc. Jak ma iles tam koni roznej jakosci to wyliczanka jest taka ze na tym zarobi, bo na innych stracil. I to jedyna szansa chyba jakkolwiek zeby kasa sie zwrocila?

Racja, przy dosłownej pladze urazów międzykostnego - może choć to warto rozważyć przy TUV ? Nawet kosztem RTG? Bo chipa można wyciągnąć, a jak poszło ścięgno to, no. Ja bym takiego konia nie kupiła.

Najsmieszniejsze z tego co ostatnio sie dowiedzialam czip moze byc widac tylko pod tylko jakims konkretnym katem rtg (nie musi, ale moze).
Zapalenia mocne medzykostnego ktore byly i sie zagoily, chyba nie widac nijak, a sie moga odnowic.   🙁

galopada
wlasnie nie wiem nawet z tymi wiekszymi szansami naprawde.  Jak sie ma jednego-dwa konia to sie czesto na nie naprawde uwaza, w porownaniu do hodowli w ktorych tych koni jest wiecej. Wydaje mi sie ze nie ma reguly na prawde.
Ja tam jako kupująca jestem szczesliwa ,że ktoś ''tworzy'' jakieś tam ''se kobyłe dopuści ,bo Zenek ma łogiera co to w pólu chodzi toż to cielok bęndzio fajno ,ło bo do płóga mnie to się przydo''    bo w taki oto sposób mam konia inaczej najwyczajniej na świecie nie byłoby mnie na niego stać nigdy...
wiadomo ,że hodowcy ubolewają ,bo żyją z hodowli ,ale to jak w każym zawodzie kosmetyczna po kursach,szkołach ma gabinet i robi paznokcie za 100 zł ,a w domu otworzy się jakaś dziewuszka co ją funfela uczyła i zrobi paznokcie za 40 zł... Życie
Zawsze trzeba rozważyć też jaki mamy stosunek do konia. I naprawdę przemyśleć, przed kupnem, czy stać nas na leczenie. Tym bardziej dziwi mnie właśnie nie badanie koni, bo tanie, ale leczenie z tego powodu tańsze nie będzie.  Jeśli wiemy, że w razie czegoś nie zdecydujemy się sprzedać konia handlarzowi albo na hak (bo to może być jedyna opcja) tym ważniejsze jest zbadanie za 1800 PLN. Nie wiem czy jestem szczęśliwa z całych tabunów koni "do pługa", za pół darmo, bo to jak z psami, ludzie nie zdają sobie sprawy ile kosztuje utrzymanie i leczenie konia, a potem chodzą sobie takie z niezdiagnozowanymi kuliznami, bo właścicielowi szkoda, albo nie ma kasy żeby wezwać weta i leczyć. Albo nabywają sobie ludzie z litości koniki z pseudohodowli, a potem wychodzą wszystkie problemy ze złym żywieniem, niewybieganiem i inne klocki.
[quote author=galopada_ link=topic=8233.msg1667163#msg1667163 date=1359283004]
Julie bo za DOBREGO rekreacyjnego konia, który jest spokojny, w miarę zdrowy i sobie grzecznie tupta pod kimś, kto przypomina worek ziemniaków ludzie zapłacą duże pieniądze! Tylko, ze takich koni się nie sprzedaje (no chyba, ze ma się jakies zyciowe zawirowania/czy likwiduje sie stajnię). Bo taki koń, wożąc i ucząc ludzi, zarabia i na siebie i na innego konia.
[/quote]

No dokładnie. Jednego z nich sprzedałam klientce, która uczyła się na nim jeździć i po prostu się w nim zakochała.
A drugiego właścicielce stajni, został w szkółce, którą dalej prowadzi koleżanka z tej stajni.
Zauważcie, że stan rynku w PL nie jest "normalny". W ostatnim dziesięcioleciu rynek został zalany końmi z likwidacji/ograniczania hodowli państwowej. Nikt tu się na koszta i opłacalność nie oglądał, byle pozbyć się "pyska" do utrzymania. Te (korzystne dla kupującego, ale absurdalne rynkowo) ceny - narzuciły ceny innym. Żyjemy w czasach ogromnej redukcji pogłowia koni wierzchowych. Ceny wzrosną dopiero, gdy te konie... wymrą, o ile nie będą z głową rozmnażane. Bo jeśli bez głowy - nie ma problemu, "wynalazki" wcześniej czy później (gdy nie znajdą nabywcy) - zakończą życie.
Tu "malutki" problem - podchodzimy do koni bardzo emocjonalnie, z sercem. Nie wyliczę, ile znam osób, które od lat utrzymują "darmozjada" (nie kupując, tym samym, konia młodszego, zdrowszego, nadającego się do użytkowania). Podejście pragmatyczne, rynkowe wymaga... likwidacji konia nieużytkowego 🙁. Nie to, żebym bolała nad tym, że fajne konie mają sobie spokojnie emeryturę, ale ja "dostawcą nówek" nie jestem. Boleję, że przeciętnej rodziny nie stać na 2 konie - tego zasłużonego i tego młodego.
Natomiast, jeśli koń jest konkurencyjny na europejskim rynku - jego cenę będzie dyktował rynek europejski, nie polski. Stąd ogromny rozrzut cen.
Ja tam jako kupująca jestem szczesliwa ,że ktoś ''tworzy'' jakieś tam ''se kobyłe dopuści ,bo Zenek ma łogiera co to w pólu chodzi toż to cielok bęndzio fajno ,ło bo do płóga mnie to się przydo''    bo w taki oto sposób mam konia inaczej najwyczajniej na świecie nie byłoby mnie na niego stać nigdy...


Zatem cieszmy się i radujmy, bo z 10 koni wyhodowanych przez Zenka żaden nie będzie przypominał konia, 3 pójdą z braku zainteresowania od razu na kabanosy, 4 sztuki zostaną zakupione na komunię (bo tańsze są, niż quad) i znudzą się po miesiącu, 2 wylądują w agroturystyce nad morzem albo w innym Zakopanem, gdzie będą wozić turystów póki się nie rozpadną na kawałki. W końcu wszystkie razem do kupy są warte tyle, ile kosztuje wizyta dobrego weta z odpowiednim sprzętem, po co zatem leczyć?.
No ale w końcu jednego kupi sobie delilahh, więc jest wszystko git, tamte, które nie miały szczęście trafić w jej troskliwe ręce jakoś to jej wybaczą...

Już o tym tyle razy pisałam, że okazja na niedrogiego konia zawsze się trafi. Można spokojnie kupować konia starszego, można w ogóle nie kupować, tylko wydzierżawić lub zaadoptować, poza tym regularnie trafiają się osoby, które z przyczyn losowych lub finansowych muszą swojego konia oddać / sprzedać, a w pierwszej kolejności poza złotówkami zależy im na tym, żeby koń trafił w dobre ręce.

Mnie nie stać na helikopter, a w sumie bardzo by było fajnie taki mieć. Do głowy by mi nie przyszło, żeby cieszyć się na wieść, że Zenek w stodole składa sam awionetki z części z ruskiego demobilu. Tym bardziej by mi nie przyszło do głowy kupować od niego taki wynalazek.
OK, skoro na helikopter mnie nie stać, to skoro koniecznie mam marzenie, żeby sobie polatać, to może stać mnie na paralotnię, nową, bezpieczną, z wszystkimi atestami, od sprawdzonego producenta? 🙂

Młody, poprawny i zdrowy koń sprzedawany za 10-15 tysięcy złotych to jest w najlepszym przypadku po kosztach, a nie żadne "drogo". Sama sobie trzymam źrebaka, przez najbliższe 2,5 roku - o ile oczywiście nic się nie wydarzy - wpakuję w niego 3 tys. €. To za ile miałabym go sprzedawać, jeśli by miał być na sprzedaż?
Sama sobie trzymam źrebaka, przez najbliższe 2,5 roku - o ile oczywiście nic się nie wydarzy - wpakuję w niego 3 tys. €. To za ile miałabym go sprzedawać, jeśli by miał być na sprzedaż?

Jak to za ile ? Za dwa 2 tys., albo lepiej - oddaj, na pewno quniarka przygarnie  😜


Dava   kiss kiss bang bang
27 stycznia 2013 14:18
Młody, zdrowy koń, z dobrymi predyspozycjami do sportu, papierem, głową za 10tys. zł  🤔
Serio to bałabym się kupić ze względu na 'haczyk'  😉

Quanta
dobrze prawi. Rozmnażajmy te konie, te psy bez rodowodu. Bo jedna osoba przygarnie jednego kundelka, który będzie super przyjacielem, a pozostałe 5 utopi się w wiadrze, bo nikt ich nie będzie chciał.

Nasz trener mieszkający całe życie w Austrii powtarza cały czas, że najdroższe są za granicą konie (nie licząc tej półki top-sport oczywiście) pod amatorów. Ładne, zdrowe, z dobrą głową, dobrym papierem. Takie co i do lasu pojedzie jak będzie miał ochotę, coś poskacze, czworobok przejedzie. Co będzie stał przy goleniu jak misio ale na jeździe będzie trochę do przodu. Dobrze ujeżdzone, naskakane.
To są NAJDROŻSZE konie.

Nie wiem dlaczego w PL ciągle ludzie pakują się w hodowle koni bez-przyszłości.
Rynek jest przesycony. Teraz jest świetny czas na kupno dobrego konia w dobrych pieniądzach.
Dziewczyny macie może jakaś umowę na stanie dotycząca okresu próbnego?Dokładnie tygodniowego, na zgrupowaniu. W przypadku " uszkodzenia" konia, kupujący pokrywa całą wartość wcześniej ustaloną za konia.
Jak się zapatrujecie na takie rozwiązanie? czy bierze się według Was, (ile) kasę. Jeżeli oczywiście konia by oddali, po takim okresie. Bo przecież tydzień jednak go używają.
No ba, powinnam to rozważyć, może dzięki mnie ktoś będzie mógł mieć swojego konika 🙂

Te 3 tys. euro (czyli lekko licząc 12 tys. zł) to oczywiście tylko to, co źrebak przez 2,5 roku zje, co trzeba go będzie zaszczepić i rozczyścić. Wychodzi ok. 100 € miesięcznie - średnio, bo w sezonie zimowym więcej, w letnim mniej. Robiłam obliczenia dla odchowu malucha tutaj, w sensie w PL i niestety żeby to było na podobnym poziomie nijak nie dało się zejść poniżej 500-550 zł. Sam jeden głupi worek paszy Pavo dla młodziaków to jest 90 zł!

Oczywiście do kosztów utrzymania trzeba by dodać koszt zakupu źrebaka i zajazdki 😎 Już pomińmy jakiś zysk dla pazernego tego właściciela albo hodowcy 😀iabeł:

Ja też dwa lata temu wynalazłam fantastycznego konia z szemranej hodowli, który jako młody koń był zabiedzony i niewyrośnięty. Zaryzykowałam zakup i robiłam absolutnie wszystko, żeby te zaniedbania nie wyszły. Wyszły błyskawicznie 🙁 I nie mogłam z tym zrobić NIC, mimo leczenia za ogromne pieniądze najlepszymi możliwymi sposobami...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 stycznia 2013 14:44

Ja też dwa lata temu wynalazłam fantastycznego konia z szemranej hodowli, który jako młody koń był zabiedzony i niewyrośnięty. Zaryzykowałam zakup i robiłam absolutnie wszystko, żeby te zaniedbania nie wyszły. Wyszły błyskawicznie 🙁 I nie mogłam z tym zrobić NIC, mimo leczenia za ogromne pieniądze najlepszymi możliwymi sposobami...



o to chyba o tym na forum nie pisałaś, chyba że coś mi umknęło. I co się dalej stało z tym koniem?
Pisała jak najbardziej i to nieraz. Właśnie tak najczęściej kończą się zakupy koni niewiadomego pochodzenia, z którymi nie wiadomo co się działo w okresie rozwoju i dojrzewania. Dlatego za konie z renomowanych hodowli trzeba zapłacić więcej kasy - choćby za tą pewność, jak koń karmiony, wychowany itp. A to, że część ludzi ma wielkie szczęście i z tymi słabymi końmi nie ma problemów? No pewnie dlatego, że te konie nigdy w żaden porządny trening z dużymi obciążeniami nie idą. Zazwyczaj służą do rekreacyjnych jazd w teren i nisko-sportowych poczynań 😉.
ElaPe, no przecież Ogryzek, mało o nim pisałam w KR? Nawet i zdjęcia były z prowadzania w ręku. Jeździłam na nim chwilę, a potem go już głównie leczyłam (ścięgna). Od początku wiedziałam, że to koń z grupy wysokiego ryzyka - prawie jak od takiego Zenka, jako trzylatek miał 155 cm, przez rok podbil do 165 cm (rodzicie po 170). Zwierzak był wybitnego charakteru i szczerości, więc po poważnych przemyśleniach uznałam, że zaryzykuję i się przekonam. Przekonałam się niestety bardzo szybko :7
Koń się został z kontuzji zaleczony, po drodze zresztą (stępując!) nabawił się kolejnej. Pozostało go wykastrować i zmienić mu przeznaczenie na spacerowe. Obecnie jest u osoby, która jak sama mi ostatnio powiedziała, uprawia jeździecką hipoterapię 😉 Mam nadzieję, że chłopak w tej roli będzie się sprawdzał.
Odnośnie żywienia Pavo, drogie fakt, ale dawkowanie przyjazne. Szkoda Ogryzka, dobrze, że chociaż charakter ma dobry - coby to było jakby mu jeszcze głowa szwankowała  🙄
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 stycznia 2013 15:12
aaa, no tak. Nie wiedziałam że to o tego chodzi. Wydawało mie się że ten Ogryzek przyjechał z Niemiec.
Quarta, 100E to chyba bez boxu?
Ja z premedytacją kupiłam konia nr 2 jako odsadka. Jak tylko miała 6 mies przyjechała do mnie.
Wiedziałam, ze była imprintowana, widziałam gdzie sie urodziła, i jakie ma warunki, ze kowala miała regularnie (pomimo kilku miesięcy)
Ale kolejne lata dokładnie wiem ile paszy, witamin na ocd,  kowala co 6 tyg, weta-dentystę, władowałam. Wiem, ze koń chodził codziennie na pastwę, jak ma w boxie, i jak go traktuje stajenny.

Dlatego często kupowanie biedy - od osoby, która mnoży, kowala nie woła, daje jeść co popadnie - jest ryzykowne.
Bo to może wyjść.

[quote author=galopada_ link=topic=8233.msg1667163#msg1667163 date=1359283004]
armara mysle, ze wpływ jest na pewno. Jeśli pan X chce kupić konia do jazdy rekreacyjnej czy jakiegoś małego sportu to może wybrać między wynalazkiem za mniejsze pieniądze, który może się ,,sprawdzi" i będzie ok, a między koniem z jakimiś tam predyspozycjami i umiejętnościami, z hodowli za te 10-20tys. I teraz podejmuje decyzje - wydam mniej, ale zaryzykuje (ewentualnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ze ryzykuje), albo wydam wiecej. Dodatkowo, jesli kupuje konia za te 5tys to nie bedzie robił badan, bo bedą one stanowiły 1/4 ceny konia. A jesli juz ktoś kupuje konia za więcej niż 10tys to badania zrobi na pewno. I wtedy szanse, na kupienie zdrowego konia znacznie rosną (juz pomine sposob i jakość wychowania tych 2 koni).

Wiadomo, ze jak ktoś szuka konia do jazdy po lesie to chętniej kupi tego tańszego. Ale czy koń, który jest tańszy będzie taki w utrzymaniu? W którym przypadku istnieje większa szansa na jakies ukryte wady/problemy zdrowotne? U konia z dobrej hodowli czy konia, który jest kotem w worku? Swiat jest mały, więc hodowca zatajając cokolwiek albo sprzedając bubla strzela sobie kulą w stopę. A kupujący, który chciał początkowo oszczedzic na samym kupnie może się wpakować w leczenie, które przewyższy wielokrotnie wartośc tego konia.  Oczywiscie to nie jest jakas reguła i taki kon moze byc zdrowy.

Akurat przytaczany przeze mnie przykład wałaszka żabieńskiej hodowli, który jako 3 latek został sprzedany za 10tys. to koń właśnie do jazdy głównie w tereny i dla przyjemności. TUV zrobiony, wszystko czyściutkie, kupiec zadowolony, my też, bo koń trafił do kochającego domu.

I przykład z naszego pensjonatu. Dziewczyna kupiła konia za jakieś grosze. Przez ponad rok jego posiadania i utrzymywania jezdziła może 2 razy, bo koniowi ciągle coś dolegało. Non stop problemy z nogami. Konisko wielkie, wiec ja od razu przy kupnie robiłabym pełny TUV bo nie wiadomo co tam moze sie dziac w srodku. No i po 1,5 roku utrzymywania i leczenia konia-kaleki oddała go za symboliczną złotówkę. Ile wydała na samo leczenie? Aż boję się pomyśleć. A zwykłe rtg nóg kosztowałyby ją jakieś 500zł.  🙄
[/quote]

No ja mam właśnie przeciwne obserwacje :/ Nie mówię tu o koniach z górnej półki za 30 tys i więcej bo takich nie znam. Ale moje obserwacje pokazują że równie dobrze można kupić konia z hodowli za 10 tys i za chwilę się okazuje że coś z nim jest nie tak (zdrowotnie, psychicznie) co kupić za 3000 radosną NN kę która się super sprawdza jako konik rekreacyjny i na nic nie choruje. Dlatego nie widzę nic złego w NNkach. Przykładów na jedno i drugie mam w głowie co najmniej po kilka sztuk - to głównie znajomi i osoby z którymi miałam styczność na pensjonatach.
W związku tym - sama wolę kupić za 3 niż za 10. Skoro ryzyko to samo.
Dlatego nie widzę nic złego w NNkach. Przykładów na jedno i drugie mam w głowie co najmniej po kilka sztuk - to głównie znajomi i osoby z którymi miałam styczność na pensjonatach.
W związku tym - sama wolę kupić za 3 niż za 10. Skoro ryzyko to samo.



No to gratuluje podejscia. Spalmy paszporty i kryjmy czym popadnie  😎
galopada, tylko doskonale wiesz, ze na paszporcie/papierze sie nie jeździ...
Pochodzenie pokazuje tylko jakie koń MOZE mieć predyspozycje, jaki wygląd itd.
A poźniejszy odchów, traktowanie, dobrostan, mogą to uwypuklić albo zniszczyć.
Papier wg. mnie nie gwarantuje sukcesu - pokazuje drogę. - na jaka koń może wkroczyć...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 stycznia 2013 17:25
równie dobrze można kupić konia z hodowli za 10 tys i za chwilę się okazuje że coś z nim jest nie tak (zdrowotnie, psychicznie)

to fakt. Na naszym forum mamy 3 konie z jednej i tej samej bardzo znanej polskiej hodowli które na pewno kosztowały więcej niż 10 tyś a każdy z nich miał jakieś przypadłości: a to rorer, a to szpat, a to generalnie słaby na nogach i nawracające urazy aparatu ruchu.
No właśnie,mało to mamy jakichś pokurczów hodowanych za stodołą, które potem są sprzedawane za 3,4,5 tysięcy? O koszmarnej budowie,albo wadach genetycznych,takich jak np.szpat?
I koń z górnej półki wcale nie kosztuje "30 tysięcy i wyżej",30 tysięcy to cena za przeciętnego konia-górna półka to minimum powyżej 100 tysięcy złotych,mniej więcej 20-25 tysięcy euro.Za tyle można już szukać zwierzaka o ponadprzeciętnych predyspozycjach-owszem,można trafić na perełkę za niższą sumę ale to rzadkość,hodowcy głupi nie są i umieją wycenić towar.
no ja niesportowa jestem, nie znam się totalnie, cały czas mam na myśli tylko i wyłącznie segment synku koni rekreacyjnych/mały sport.
I wśród nich nie dostrzegam nic na korzyść konia za 10-15 tys który jakiśtam papierek ma, a przeciwko NNce za 3 tys.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 stycznia 2013 17:33
ciekawe tylko po co "ponadprzeciętne predyspozycje" za minimum 100 tys. zeta przeciętnemu amatorowi jeździectwa który sobie chce w małym sporcie postartować a czasem w las jechać. W zupełności wystarczy koń poprawnie zbudowany, niebrzydki, zdrowy i z 3 normalnymi chodami.

I tak z takiego "ponadprzeciętnego" zwierzaka by i połowy możliwości nie wycisnął.
esef, ale czy któryś z tych koni dostał jakieś większe obciążenia, niż rekreacyjna jazda do lasu albo plątanie się w 3 chodach po placu? Śmiem wątpić. Więc nie mów, że takie super zdrowe. Sorki, ale zdrowie to wychodzi po pierwsze przy faktycznych obciążeniach i regularnym treningu a także w momencie gdy ... no mamy cokolwiek więcej wiedzy.
Miałam kiedyś znajomą - z kobyłą też NN, z podobnymi poglądami jak ty - przy czym ona to już w ogóle twierdziła, że te konie teraz to przerasowione i chorowite, bo jej kobyła to nigdy nie chorowała. Zdrowa kompletnie i nic jej nie jest. I nawet warunki, w których się wychowała - zagracone złomem podwórko betonowe na którym przebywała przez pierwsze 2 lata z matką - nic a nic jej nie zaszkodziły. Szkoda,że kobyła była nieregularna  - zawsze. No ale chodziła, nie kulała ewidentnie, nie buntowała się, czasem w terenie w kłusie uszy kładła po sobie, jak trafiali na twardą ścieżkę... Koleżanka nie jest już moją koleżanką, bo jej powiedziałam , że kobyła jest nieregularna i to po prostu kulawizna. Fakt, że nie stoi na 3 nogach nic nie zmienia. Yhmm.. Obraziła się, ale żeby mi udowodnić że nie mam racji wzięła weta. Hmm,. Rozpierdzielone trzeszczki - 4-letnia kobyła trzeszczki 4 stopień. Plus szpat. Nie mam nic więcej do dodania.

Oczywiście, że konie z dobrych hodowli też mogą być słabe. Ale prawdopodobieństwo jest dużo mniejsze, gdy wiadomo, że źrebaki od małego wybiegane na pastwiskach, nauczone relacji w stadzie, zahartowane a przede wszystkim z papierem z którego sporo można wyczytać - czy to możliwe cechy charakteru / jezdności czy to możliwe przekazywane problemy zdrowotne. To nie jest tak, że papier nic nie mówi. Jest jakby podstawą, od której często zaczynamy - pytanie co z tego wyciągnie się od początku - fakt. Ale jest to zestaw genów,z którymi możemy coś zrobić - jeśli wiemy, co to za geny w ogóle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się