praca
A ja czasem robię 24h.
Ale łącząc z innym miejscem pracy czasem wychodzi dużo wiecej 😉.
Niestety w tym zawodzie, żeby zarobić pieniądze umożliwiające przeżycie trzeba kombinować.
vesum
Jaki mialas pomysl na swoje zycie zawodowe gdy zaczynalas studia ?
Jakiego typu "zmeczenia materialu" mozesz odczuwac skoro dotychczas opierasz sie wylacznie na teorii (jednej ???!!! praktyki zwiazanej z jezdziectwem w ogole jako doswiadczenie nie licze, krow przy wybranej przez ciebie specjalnosci rowniez nie wliczam).
I co to znaczy, ze mialas sie rozwijac w tym kierunku ? W jakim kierunku ?
W jaki sposob rozwijalas sie w trakcie studiow, czyli przez ostatnie 3,5 roku ? A moze planowas (zaczac ...) sie rozwijac PO skonczeniu studiow ?
tak sobie myślę, że to super praca dla kogoś kto nie ma i nie planuje rodziny, tak jak ja. Nie mam w domu nic, kota, kwiatków, mogę nie wychodzić z pracy przez tydzień byle zarabiać. Gorzej jak ktoś ma dzieciaki, no to wtedy to już jest kosztem czasu spędzonego z rodziną. Przechlapane.
Jaki sens zarabiac krocie, jesli nie ma kiedy ani na co (chocby rozwoj wlasny w ramach jezdziectwa na wlasnym koniu) wydac ?
pozarabiać, odłożyć, korzystać. Nazbierać chociażby na weta "wypadkowego", niech leżą na koncie. Koń się raczej nie pogniewa, że przez jakiś okres czasu nie będzie pracował. Przynajmniej ja bym tak chciała właśnie, żeby nie martwić się o to co będzie w razie W.
Czyli z gory zakladajam, ze zostaje w tego typu pracy okreslony czas (dajmy na to max 5 lat bo wiecej malo kto wytrzyma fizycznie ?) ?
W tym czasie zaharowuje sie, ale faktycznie ogarniam kwestie lokalowe, troche odkladam.
A co pozniej ? Mniejsze lub wieksze przekwalifikowanie ?
Ciezka macie prace.
a później praca na normalnych godzinowo dyżurach 12+12h i 48h wolne, czyli tak jak ja mam teraz 🙂
Ale sa tez 'praktyki' i praktyki. U mnie na praktyki hodowlane/zootechniczne jedni poszli do ZOO zeby odwalić 4h dziennie krojąc marchew a niektórzy porozjeżdżali sie po całej Polsce do dużych gospodarstw lub Zakładów Doświadczalnych, gdzie pozwalano nam robić naprawde wiele. Także na dobre praktyki można tez wyjechać z uczelni.
Zgadzam sie co do jakosci praktyk. Ale na ich wartosc czesciowo mozna wplynac (zaczynajac od wyboru miejsca).
Nie moge sie do konca zgodzic z odwodzeniem dziewczyny (czy kogokolwiek) od wyboru/ kontynuowania wymarzonych (no przynajmniej poczatkowo) studiow.
Zostajac przy specjalizacji hodowla i użytkowanie koni, nie kazdy:
- musi
- powinien
- nadaje sie
- czuje sie
- chce byc
wlascicielem, prowadzacym osrodek jezdziecki czy hodowle.
W koncu ktos musi tez byc pracownikiem 🙂
Nie widze podstaw, by nie odczuwac satysfakcji bedac "jedynie" pracownikiem, nie dazyc do wyzszych stanowisk i jednoczesnie wiesc sobie swoje prywatne zycie.
Np. podejrzewam, ze juz za tydzien ponownie zobacze w Paryzu na Salon du Cheval co najmniej 2 pracownikow Janowa (jeden sympatyczny starszy pan z wasem, a drugi mlody wysoki szczuply). Pracuja, wioda swoje zycie, a jednoczesnie zwiedzili tyle miejsc, do ktorych wielu z nas nigdy nie dotrze (z powodow czasowych, finansowych, innych). Oczywiscie nie wiem czy praca ich satysfakcjonuje, czy poza konmi maja szanse zobaczyc cos lokalnie bedac za granica, ale jak widac jakies mozliwosci taka praca daje.
baba_jaga, no tak, tylko do tego, zeby byc stajennym/instruktorem/koniuszym/luzakiem/prezenterem nie trzeba zadnych studiow. co roku taki kierunek konczy u nas jakies kilkaset osob rocznie (strzelam, poprawcie mnie jak cos). i w sumie nie wiadomo po co. i jak widac - patrzac na przyklady z naszego forum (i nie mysle tylko o tym z poprzedniej strony watku) - oni sami nie wiedza po co im te studia byly/sa.
studia wybierane z pasji - jak najbardziej (przeciez sama takie skonczylam 😉 ). tylko zeby poza ta pasja bylo cos jeszcze, jakis pomysl na siebie. a nie potem masa placzacych bid, co to nie wie jak i z czego sie utrzymac, bo sie obudzili, ze z koni/kulturoznawstwa/politologii sie nie da.
Ja dalej nie znam szczegółów- takie życie 😉 Już o kciuki nie proszę, bo to zbrodnia, moja karma sama sobie musi poradzić 😀
A co do pracy i staży- ja na polonie mam ludzi, którzy zaczynają myśleć o 'jakiśtam' stażach, ale' też nie za darmo, bo nie sa pierwszymi lepszymi z ulicy'. Ludzie są na 4. roku studiów i w CV mogą wpisać bawienie dzieci przez 3 miesiące u znajomych. I ciągle słyszę, że nie ma czasu na pracę, bo oni muszą tyle czytać i te studia takie wymagające. Wakacje są oczywiście do odpoczynku. Jutro skoczę do dziekanatu i aż sprawdzę, czy ja aby na pewno z tymi ludźmi jestem na jednym wydziale.
Kocham moje studia, ale chleba mi nie dadzą- sama muszę go wypiec 😉
dobijające to.
ja znajduję dość sporo praktyk. różnych, fajnych. Tylko wszystko przynajmniej 40-50 km od mojego miejsca zamieszkania 😎
i nie mogę się tam ciś w tej chwili. Ale na wiosnę, na wiosnę...
a na razie wyjdzie na to, że przy koniach popracuję (no ale popracuję, że popracuję, nie rekreacyjnie przy swoich).
u mnie entuzjazm też niestety powoli zanika... 🙁
Na rynku pracy jest jakaś masakra. Znam ludzi którzy do tej pory przebierali w ofertach, narzucali warunki itd. a teraz kombinują cokolwiek 😲
Zaczynam doceniać swój słabo płatny, stresujący, ale ciepły ku*widołek :emot4:
Żadne studia nie pomogą, nawet prawnicze jeśli człowiek nie ma pomysłu i chęci co z sobą zrobić. Jestem po zootechnice. Mam prawie 30 lat i ponad 11 lat pracy.
Fakt, uważam, że studia zootechniczne mogłyby nieco dostosować program do potrzeb współczesnych, bo kształcenie potencjalnej kadry dla stadnin, które zanikają to błąd. Ale student to nie przedszkolak. W wieku 19 lat idąc na studia człowiek powinien już mieć pomysł na to co chciałby robić w życiu. Powinien zatem kończyć dodatkowe kursy, czytać fachową literaturę (studia tylko pobieżnie liżą temat) i poświęcić te 5 lat na staże, nawet bezpłatne, aby pogłębić wiedzę i wyrobić sobie ścieżkę tam, gdzie chciałby się pracować.
Nie uważam, że zootechnik może jedynie konie paść lub uczyć jeździć konno (może nawet wcale nie jeździć). Może robić 1000 innych rzeczy, tylko trzeba poszukać trochę dalej niż w dziale ogłoszeń o poszukiwaniu stajennego.
Może się chociażby zajmować dietetyką, na której już można całkiem przyjemne sumki zarabiać.
Z praktykami i stażami to łatwa sprawa nie jest, ale nie przez brak ich dostępności, tylko przez prozę życia. W czasie kiedy ja sobie praktykuję- nie zarabiam a jak nie zarabiam to po praktykach wracam pod most żreć mlecz. Jak mam stypendium- super, może starczy mi ono na pokrycie max 3/4 wydatków na wynajęcie mieszkania. Więc ja widzę tylko dwie możliwości: albo praktykuję w ciągu roku akademickiego a w wakacje zapitalam do roboty, żeby na ten rok zarobić, albo pracuję i studiuję, odkładając jednocześnie kasę na wakacje, żeby popraktykować. Gdzie nie spojrzysz- o żadnych dłuższych niż kilka dni wakacjach nie ma mowy, więc jak ktoś mi mówi, że wakacje są od odpoczywania to jest zwykłym leniem i leserem bez pomysłu na siebie.
i to jest kiepskie strasznie. Studia są doskonałym momentem na podróżowanie i właśnie "wakacjowanie".
Ale kiedy jak u nas trzeba myśleć tylko o pracy i praktykach 🙄
szam, jak zarabiasz to masz doświadczenie 🙂.
Ja miałam na myśli osoby, studiowaniem nazywają chodzenie na zajęcia szkolne i czytanie podręczników do zaliczeń. Przykład mam nawet w domu. Moja siostra jest na 3 roku. Czas najwyższy żeby pracować. Ale moja mama ją rozleniwia tekstami: "skup się na nauce, na szczęście stać nas, żebyś jeszcze mogła się uczyć". Efekt jest taki, że moja siostra od 3 lat: jak ma późno zajęcia to śpi do 10. Ja ma na rano to po południu ma czas na kino, zakupy, rozrywki. Wakacje są po to żeby leżeć na mazurach lub jeździć na festiwale itd.
Ja rozumiem że młoda, że musi poszaleć. Ale wiem co ją czeka za 2 lata. Będzie kolejnym bezrobotnym mgr bez pomysłu na to co można robić w życiu.
A mogłaby mieszkając pod W-wą spokojnie wybrać sobie ciekawą firmę, która w perspektywie daje fajną pracę i dobre zarobki i stać przez te 5 lat pod drzwiami i dobijać się, że ona chce tu pracować.
Oczywiście to przenośnia, ale uważam, że ma olbrzymie możliwości, z których nie korzysta.
szam, ja ostatnie wakacje miałam po 2. klasie liceum- jestem na 4. roku studiów.
Martuha, ja uważam, że studia to jest wstęp do dorosłego życia. A w dorosłym życiu jak się czegoś chce, to trzeba o to walczyć i na to zapracować. Teoretycznie mogłabym nie pracować i 'wakacjonować', ale dla mnie spędzenie pięciu lat na imprezach i wiecznych wakacjach jest kosmiczne. Chce być traktowana jak dorosła, to jak dorosła się zachowuje. Dla mnie np. jest kosmosem, że ktoś ma 25-30 lat, jest na utrzymaniu rodziców i mu z tym dobrze (nie mówię tu o sytuacji, gdy ktoś nie może znaleźć pracy, chociaż ja bym wolała pracować nawet w Macu, niż ciągnąć od rodziców tyle lat).
jest zle, nie o takiej przyszłosci dla swojej córki i jej pokolenia marzyłam. Pokolenie starsze miało ciezko, co do tego pełna zgoda ale..miało perspektywę , w coś wierzyło no i o pracę było łatwo. Zresztą zawsze mi się wydawalo ,że jak ja mam trudniej to moje dziecko powinno miec łatwiej. Niestety tak nie jest. Jest piep....ny kryzys. Firmy co rusz padają, o pracę mają trudno nie tylko młodzi "gniewni" lecz równiez doświadczeni starsi ludzie.Własnie jest redukcja w firmie któa daje naszej sporo pracy, kogo zwalniają- niestety tych z dużym doswiadczeniem osoby w wieku 45-50 lat. Dlaczego? Abo zarabiali już po 3 do 5tysiecy zł. Wolą ich zwolnic i przyjąc na ich miejsce ludzi którzy " z palcem w d.." bedą sie cieszyc za pracę za 1500zł. Same oszczednosci dla firmy-prawda? Tylko..tylko ,że o ludziach jakos sie nie mysli.
Mówisz i piszesz Averis ,że jesli bedziesz miec doswiadczenie, praktykę to o pracę łatwiej. Hmm, powiedz to tym zwalnianym ludziom. Ludziom którzy w tej fabryce przepracowali po 20 i 30 lat. Inż i wybitnym handlowcom.
Mam kolegę, jego żona straciła pracę w zeszlym roku, straciła już prawo do zasiłku, dzis on wie, ze jest jednym ze zwalnianych. Facet ma 58 lat i co dalej?
Młodzi mają zle - zgoda, ale wszyscy którzy nie mają pracy mają "przechlapane" a Ci którzy ją mają też nie są pewni jutra. Najgorsze co moze byc to strach o pracę i brak perspektyw.
Averis, zgadzam się z Tobą. Niestety takich 30-latków na utrzymaniu rodziców jest bardzo dużo. Ba, znam przypadki że chłopak w tym wieku jest na utrzymaniu swojej dziewczyny
Ale ogłoszenie dzisiaj znalazłam 😀
Wynagrodzenie: 8000 PLN (miesięcznie brutto)
Treść ogłoszenia
Wymagania ; - znajomość j. angielskiego - prawo jazdy kat. B - wysoka kultura osobista - dyspozycyjność - spotkania po pracy (romans) - dyskrecja Proszę cv + zdjęcie
email: atrakcyjnybiznesmen@wp.pl
Lol.
Mozna polaczyc podrozowanie, praktyki i czesciowo wakacje chociazby praktykujac za granica.
Jest program Leonardo da Vinci (dla studentow i absolwentow) z dofinansowaniem (nie jest duze, ale jest), trzeba ogarnac temat na swojej uczelni. Niekiedy mozna wybrac firme, ale mozna tez zglosic firme, w ktorej chcialoby sie praktyki odbyc.
Sa dziesiatki wolontariatow zagranicznych.
W Stanach jest program dla studentow.
Oczywiscie, zeby ogarnac praktyki zagraniczne niezbedna jest znajomosc jezyka, a z tym bywa licho.
Averis i przez kolejne 45 lat nie będziesz miała okazji tak na prawdę odetchnąć. A tak jak Faza pisze, to zdobyte doświadczenie niczego nie gwarantuje.
Faza, wszystko się zgadza o czym piszesz. Ale kryzys nie będzie trwał wiecznie. Kiedyś się skończy. I w pierwszej kolejności Ci z wiedzą i doświadczeniem znajdą pracę a nie Ci za 1500zł bez pojęcia.
A takie zjawisko o którym piszesz to strzał w kolano. Są firmy w których widzę wymianę personelu na tańszy. Widać jak obrali kierunek w dół. Bo niedoświadczona załoga nie ma pojęcia o tym co robią, a firmę postrzegają przez pryzmat tego co robi teraz. Więc nie mają ambicji by dać z siebie więcej. Czekają po cichu w koncie licząc, że dotrwają do kolejnej pensji.
Za to pewien właściciel dynamicznie rozwijającej się firmy podobno powiedział, że kryzys to najlepszy czas na inwestowanie w ludzi. I przygarnia do siebie najlepszych pracowników od konkurencji. Dużo mniejszym kosztem niż podczas hossy.
Patrząc w ten sposób można usiąść na tyłku bez pracy i powiedzieć "jest kryzys" i nic nie robić. Bo po co?
My w firmie staramy się wspierać wzajemnie. Też odczuwamy kryzys bardzo patrząc co miesiąc na konto i zastanawiając się "jak żyć". Ale założyliśmy, że zrobimy wszystko by firma przetrwała, by mieć dalej pracę.
Martuha, pewnie, że nie gwarantuje. Przecież nie mówię, że jest różowo. Mówię, że trzeba o siebie walczyć. Sama wiem, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ i nie można być pewnym dnia ani godziny.
Ale czy 'wakacjowanie' musi trwać całe wakacje? Ja tam sie ciesze jak wyjade na 2 tyg i mi wystarczy, ewentualnie mozna jeszcze do kogos na działke wyskoczyc na kilka dni na koniec i wakacje udane 😉
Bera ładne podejscie do pracy. Fajnie jest jak pracownicy widzac kłopoty firmy, przyłączają sie do "jej przetrwania". Móisz krysys nie bedzie trwał wiecznie, jestem zdania ,że niestety potrwa jeszcze i będzie jeszcze dotkliwszy.
Ja walczac o firmę, o jej prztrwanie ,nie wiem co to urlop i odpoczynek od 7 lat. Jestem zmęczona i zastanwiam się jak długo jeszcze tak pociągnę. Ile można. Natępuje zmeczenie, zniechęcenie i wierz mi pracownik zmęczony nie jest dobrym pracownikiem. To poprostu obłęd.
Nie jestm za tym aby młodzi którzy ledwo pojdą na studia od razu pracowali, bo inaczej nigdy nie znjdą pracuy. Nie, jestem zdania ,że owszem pracowac powinni ale spokojnie bez nerwów po III roku studiów.
A i pytanko..skoro tylko ped do nauki, pozniej kurczowe trzymanie się pracy to kiedy czas na rodzinę, dizeci i wogóle na normalne życie? Czy wogóle w tych dzikich czasach jest czas na rodzine?
Faza, może na kierunkach ścisłych tak jest. Ale humaniści czekający do magisterki z podjęciem pracy robią sobie krzywdę, po prostu.
Faza - nie ma... moja kariera ma na imię Marysia i ma 4 lata...