Mój Reks co prawda odszedł już trochę czasu temu,ale nie mogę się jeszcze pozbierać...w sumie to nie wiadomo do końca czy go ktoś zastrzelił czy coś zagryzło-nagle przepadł...
05.2000-03.2009




Niestety już nigdy nie powiem do niego: kocham cię, już nigdy go nie pogłaszczę i nie powiem jak bardzo mi na nim zależy. Pisząc te słowa łzy spływają po moim policzku. Dlaczego? Bo nigdy już nikt nie zobaczy naszych cieni razem, nigdy już nie zobaczy jak razem gdzieś spacerujemy wśród traw. A ja nigdy już nie ujrzę tych wspaniałych, brązowych oczu wpatrujących się we mnie z miłością jak kiedyś, kiedy się budziłam i wiedziałam, że w tym samym pokoju leży mój najwierniejszy przyjaciel. Wiedziałam, że kiedyś go zabraknie, ale nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko i niespodziewanie. Bałam się wręcz dnia, w którym ktoś mi powie, że Reksa już nie ma. Zawsze byłam kiedy mnie potrzebował, a w najważniejszej sprawie nawaliłam. Jednak na zawsze już pozostanie tym jedynym, najukochańszym niuńkiem, który mnie pocieszał i nie pozwalał mi się nigdy poddawać. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy i już nigdy nie będę musiała mu mówić: Teraz odjeżdżam, do zobaczenia. Chcę mu powiedzieć: Już nigdy cię nie zostawię, nigdy.