Nastoletnie matki...

Cóż powiem Wam, że u mnie w szkole zajęć takowych jak seks-edukacja itp nie było. Mam dobry kontakt z rodzicami, którzy nie są starzy jak na dwójkę dorosłych dzieci ( ja mam 18, siostra 22 a rodzice po 42 ). Może dzięki temu, że też zaczęli rodzicielstwo w miarę szybko, nigdy nie było u nas problemu z takimi "poważnymi" rozmowami. Osobiscie też jestem raczej z tych bardziej odpowiedzialnych i doskonale zdaje sobie sprawę z czym się wiąże aktywnosć seksualna. Myslę jednak, że większosć "wpadek" to niekoniecznie zły dom czy rodzina a własnie niesmiałosć czy zamkniętosć młodych osób. Najlepszy przykład zmiana srodowiska z gimnazjum na liceum. Sama po sobie zauważyłam, że bardzo się zmieniłam i myslę, że to ma wpływ - nowi ludzie, nikt nie ma jeszcze przyklejonej "łatki" i można się otworzyć, zaszaleć. Takie sytuacje są czasem gorsze niż te "złe dzielnice/osiedla"
.
Atea, nie oceniam Ciebie ani innych młodszych mam. Podchodzę do tego w ten sposób, że jak się stało to trzeba pomóc. Ale lepiej żeby się nie stawało.
Pytanie zadałam Tobie, bo jako, że przeszłaś przez to doświadczenie masz na pewno swoje zdanie. I chyba możesz napisać skąd się biorą wpadki? Czy gdyby rodzice więcej z Tobą rozmawiali to nie było by wpadki? Czy jest szansa uchronić swoje dziecko?
Super, że miałaś i masz pomoc. Że Twój mąż też jest odpowiedzialny 🙂, Macie dobre warunki do wychowania dziecka i myślenia o kolejnych.

Ale widzę kontrast wspomnianej koleżanki. Chłopak po zawodówce, 2 lewe ręce do pracy. Ona nie skończyła szkoły średniej, bo nie miał kto zająć się dzieckiem. Dostali do mieszkania tzw. oficynę. Zrobili z tego WC z prysznicem, minikuchnię i mini pokoik. Wszędzie wilgoć i grzyb. Dziecko wiecznie chore. Brak pomocy ze strony rodziców, którzy sami mieli pracę i inne dzieci. Ciągły brak kasy. Dziewczyna znalazła pracę w sklepie. Ale kasa nie za duża. Na jedzenie starcza, dziecku ubranie kupi. Ale nie pojadą za to na wakacje, nie zbudują domu. Ciężkie jest takie życie.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
27 stycznia 2012 16:22
W Liceum, w 4 klasie (wiek 17 i 18 lat) miałam dwie koleżanki w ciąży. Jedna ukrywała silnie, druga postanowiła nie kryć się. Przedstawiła zaświadczenie, że jest w ciąży i otrzymała od razu zwolnienie w W-Fu. Po tym druga koleżanka odważyła się i też powiedziała o swoim odmiennym stanie. Szkołę kończyłyśmy w 2000 roku. Żaden z nauczycieli nie robił im chamskich uwag, na durne zaczepki rówieśników, nie nadążały reagować, bo inni już się o to starali, by więcej docinek dla nich nie było. W szkole było ok. Ale i wiek dziewczyn był wręcz dorosły. Dziś twierdzą, że może troszkę za wcześnie się o te dzieciaki postarały ale za to szybciej dorosły do życia.
Prawda jest taka, że wiele rodzin żyje w zakłamaniu, wiele rodziców nie chce zauważać dojrzewania dzieci. A wtedy młodzież "czerpie wiedzę" z idiotycznych gazet, durnowatych blogów nastolatek, które wiedzą "o co chodzi w tych sprawach". Szkoła, tak jak dziewczyny napisały, widać jak edukuje.
A powinno być inaczej. Sprawy sexu powinny być poruszane już w wieku 12 lat. Wiem, że temat trudny ale niestety, potrzebny. Inaczej ciąże nastolatek będą nagminne.
Trzeba o tym rozmawiać i edukować! Antykoncepcja jest w kraju bardzo dostępna. Podjęcie współżycia dorosłości nie oznacza. Co więcej, rozmawiać jak najwcześniej, uświadamiać. Seks jest fantastyczny, tylko, że niesie za sobą sporo konsekwencji. Wbrew pozorom wcale nie jest -mimo dostępności do antykoncepcji - poziom uświadomienia tak wysoki, jakby się zdawało. Być mocnym w gębie to jedno. Później się okazuje, że ludzie nie potrafią założyć prezerwatywy, żeby nie spadła, dziewczyny głupieją przy pigułkach albo wierzą, że przez brak wytrysku lub sticte spółkowania nie zachodzi sie w ciążę. O bzdecie, że przy pierwszym razie w ciążę się nie zachodzi nie wspomnę.

Edukować od najmłodszego. Jak byłam dzieckiem, to były "Encyklopedie wychowania seksualnego" dla dzieci, młodzieży. Edukacja seksualna jest potrzebna. W zależności od wieku edukowanych.

Mnie osobiście zniesmacza, kiedy dzieci mają dzieci. Mam inaczej ułożone w głowie. Ani szkoły, ani sensownych perspektyw (nie generalizuję, zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę) - i co potem? Jaka przyszłość dla urodzonego przez dziecko dziecka? Nie każdy ma wspaniałych rodziców, którzy chetnie pomogą przy wnusiu i bedą się cieszyć.

edit: Atea - czytając Twoje wypowiedzi myslałam, ze masz ok 25, a nie 19 lat 🙂 Jak dobrze mieć świadomość, że są ludzie w Twoim wieku, którzy myślą poważnie...
Atea, podobnie jak koleżanki jestem pod wrażeniem Twojej dorosłości! Ja w wieku 18 lat byłam zalęknionym dzieciątkiem, które popłakiwało jeszcze, jak się kto na nie krzywo spojrzał 😉 A Ty piszesz dojrzalej i bardziej składnie niż niejedna 30-stka na forum! Chociaż pewnie ciąża i macierzyństwo wymusza w pewnym stopniu dojrzalsze spojrzenie na świat (czego i sobie życzę 😉 ). Z drugiej strony jest tak wiele młodych mam, którym dziecko nie poustawiało wartości w głowie na dobre tory ani o trochę...
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
27 stycznia 2012 17:11
remendada, Kuzynka akurat z tym rozmawianiem ze swoimi dzieciakami nie ma problemu. Ma 3 dziewczyny. Średnia się jej ostatnio zapytała 'czy po każdym seksie jest dziecko'. Co miała zrobić? Kłamać i opowiadać niestworzone baje o kapuście i bocianach? Nie, powiedziała prawdę, bez skrępowania.
Notarialna, ale nie zrozumiałaś chyba mojego przekazu.
Tu nie chodzi o jakieś tabu, czy wstyd ze strony rodzica.Jak dzieci pytają to chwała im za to!

Sprawa się jednak komplikuje wtedy, gdy rodzicom wydaje się, że to odpowiedni czas na rozmowę, ale niestety JUŻ jest za późno.
Dzieci "dorastają" szybciej niż powinny.
Fizycznie są może już rozwinięte, ale w głowie siano.W tym tkwi problem.



U nas to w ogóle jakiś dramat był. Ja kończyłam 4 klasę liceum w 2002 roku. Były dwie dziwczyny w ciąży z równoległych klas znałam je osobiście fajne sympatyczne dziewczyny, naprawdę dobrze się uczyły. To ich do matury nie dopuścili...masakra jakaś.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
27 stycznia 2012 17:20
O kurde, to nasze "ciężarówki" miały nawet przywilej, by szybciej wyjść do WC, bo są w ciąży.
ovca   Per aspera donikąd
27 stycznia 2012 17:31
Ja miałam super wychowanie do życia w rodzinie w liceum, naprawdę. Zajęcia były nieobowiązkowe, ale zawsze był na nich komplet- babka była rewelacyjna, uczyła nas o antykoncepcji, cyklu, aborcji- i to wszystko nie w formie "drogie dzieci, teraz porozmawiamy o..." tylko bardziej dyskusji, wymianie informacji, doświadczeń.
Wspomniała nam nawet o fundacji woman on web- co było nie lada ryzykiem w szkole, której spora część kadry działała w PISie, co było bardzo mocno widoczne i odczuwalne właściwie na każdym kroku.
Ja Atee podziwiałam juz dawno w dzieciowym wątku 😉 Franek ma bardzo fajną mamę 😉

Ja nie pamietam wpadek wśród koleżanek z podstawówki czy z liceum. Serio, jakoś to było chyba poza mną albo poprostu się nie zdarzyło. Może to inne czasy.
A nie...było coś chyba zaraz na początku liceum. Ale to bardziej na podwórku, zresztą ta para jest ze sobą nadal.

Mnie przerażają 13-15 latki w ciąży. Ja w tym wieku byłam totalnie niedojrzałą gówniarą 😎
Jeżeli mogę się wtrącić-Uważam,że lepiej mieć "wpadkę"w  wieku ok 18 lat niż powyżej 40paru.(przepraszam jeżeli uraziłam kogoś kto w tym wieku planował)
kujka   new better life mode: on
27 stycznia 2012 19:35
a propos edukacji seksualnej, bardzo ciekawe raporty PONTONU:
http://ponton.org.pl/pl/raport/jaka-naprawde-wyglada-edukacja-seksualna-w-polskich-szkolach-raport-z-2009-roku

polecam, wlos sie jezy na glowie... i przestaje sie czlowiek dziwic ze coraz wiecej nastolatek w ciazy.

a Atea nam zaraz w samozachwyt popadnie ale nie odmowie sobie - jest idealem mlodej mamy i w ogole bardzo zyciowo dojrzala dziewczyna. czapki z glow.
a Atea nam zaraz w samozachwyt popadnie ale nie odmowie sobie - jest idealem mlodej mamy i w ogole bardzo zyciowo dojrzala dziewczyna. czapki z glow.


Wręcz przeciwnie, zaczynam się zastanawiać co ja takiego pisałam, że macie o mnie takie dobre zdanie  :kwiatek: Bardzo mi miło, jeszcze raz dziękuję 🙂 Gdybym tylko ja postrzegała tak siebie jako mamę...

Jeśli chodzi o niedopuszczenie do matury to na tę chwilę chyba nie ma żadnych podstaw, żeby to zrobić. Mój syn już był na świecie jak pisałam i nawet mogłam wyjść go nakarmić gdy płakał (był w gabinecie pielęgniarki). Co prawda przez cały czas wydawało mi się, że go słyszę, ale maturę jakoś zdałam. I w tym aspekcie uważam, że szkoła postąpiła bardzo w porządku.
Wręcz przeciwnie, zaczynam się zastanawiać co ja takiego pisałam, że macie o mnie takie dobre zdanie  :kwiatek:

byłaś szczęśliwą młodą kobietą oczekującą dziecka 🙂 to wielkie szczęście,że masz tak duże wsparcie w rodzinie i w mężu
Muffinka, ja też nie pamiętam. Kończyłam podstawówkę 8-klasową. W wieku 15 lat u nas nie było opcji malowania się! Wtedy łaziło się we flanelowych koszulach, słuchało NIrvany (grupa lanserska Spice Girls) i makijaż był passe. Te, które do szkoły się malowały były nazywane puszczalskimi, a nauczyciele od razu odsyłali do łazienki i kazali zmywać tapetę z dzioba. POtem było liceum, renomowane, gdzie maksymalnie pozwalano na tusz do rzęs. Może byłyśmy dziwne. Ale zadawanie się z chłopakami nie było na topie. Seks tym bardziej. Nie znaczy to, że się nie interesowałyśmy. Czytanie bravo, znaleziona u kumpelki kaseta z filmem pornopgraficznym i oglądanie jej wspólnie w 10 młodych babek. I tyle. Pocałunek był szczytem. Teraz nie wiesz, czy dziewczyna ma lat 15 czy 20 niejednokrotnie. Nie byłyśmy upośledzone, miałyśmy inne priorytety, zajęcia. Ja weekendy spędzałam w stajni. Już w liceum mój wolny czas to były zajęcia pozaszkolne, ktore sama sobie wymyślałam i konie. Nie wystawałam jak koleżanki z klasy podstawówkowej po bramach, strychach, próbując dziwnych rzeczy. O mnie na osiedlu nie było głośno, a o tym, że x zrobiła "l...a" y - jak najbardziej.

Sama późno podjęłam współżycie. I był to mój wybór. Nie chciałam wcześniej, uparłam się, że zrobię to z tym, kogo naprawdę będę kochać. Wyszło jak wyszło, miałam 21 lat, miłość przeszła, potem życie okazało się mniej romantyczne niż u Jane Austin. Były błedy, były wloty i upadki. Ale zawsze bałam się wpadki. Moi rodzice są cudowni, ale pewnie łeb by mi uwalili przy samej dupie. Nigdy też nie poszłam z nikim do łóżka z nudów. Nigdy na imprezie nie nawaliłam się tak, zeby mnie ktoś "brał" ("będę brał cię w aucie" czy kiblu czy w krzakach) gdziekolwiek. To potępiam. STanowczo. Pijaństwo, seks, dragi, ups, 2 kreski na teście. I potem problem, bo co dalej? I wtedy mnie szlag trafia - takie pindy są wiatropylne, a normalny człowiek może się o dziecko starać i nic ;/

Młode matki mnie przerażają. I nie myślę o dziewczynie mającej lat 18-20. Myślę o gówniarach 15-16 lat (czasem mniej). Niedawno był dokument o lasce, która miała właśnie 15 lat, jak zaszła w ciążę. Jej matka miała tyle samo. To jest przykre. Żyły z opieki społecznej. Dzieci narodzone, a do gara nie ma co włożyć. Owszem, są rodziny, w których młoda mama ma szanse na start, normalne życie. Ale nie wiem czy statystycznie nie jest więcej takich przypadków w rodzinach o znacznym stopniu patologii. wiem, że bywa róznie. Mam przykład bardzo mi bliski, bardzo też bolesny. I wim, jak to męczy. Ale uważam też, że wystarczy pomyśleć wcześniej, niż potem się męczyć i przeżywać ból.

Atea, piszesz mądrze i dojrzale. Masz dziecko, nie zwalasz tego na innych, jesteś odpowiedzialną mamą. I to jest fajne, pozytywne. Nie wychodzi na to, ze zwalasz opiekę nad maluchem nad każdym, bo Ty musisz dziś iść na imprezę i zachalać pałkę. Maz czas na swoje pasje, zajmujesz się dzieciaczkiem. To jest poważne i warte pokazywania jako przykład dalej zachowanie.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
27 stycznia 2012 21:53
Zazwyczaj w rodzinach patologicznych tak jest: bezrobocie, to chyba z nudów się mnożą. Sześcioro dzieci, a do gara nie ma co włożyć. A potem w telewizji pokazują jaka to biedna rodzina, mieszkanie się wali, nikt nie ma pracy, zasiłki za małe, trzeba pomóc. Jasne, tylko nie mieli tyle oleju w głowie, żeby się nie rozmnażać jak kasy nie mają?
No szlag mnie trafia jak takie coś widzę.
I często to są bardzo młodzi ludzie, którzy dzieciaka sobie robią w wieku 14 lat.

Ja jestem w ogóle przerażona dzisiejszą młodzieżą...
Jak ja miałam 13 lat, to po drzewach łaziłam i się bawiłam w chowanego...
A teraz dziewczynki umalowane tak, że trudno powiedzieć ile ma lat, a jak przypadkiem usłyszę rozmowę to robię takie oczy  👀.
Dla mnie to jest straszne, że dzieciaki biorą się za sex, chyba tylko dla zabawy...
A teraz dziewczynki umalowane tak, że trudno powiedzieć ile ma lat, a jak przypadkiem usłyszę rozmowę to robię takie oczy  👀.
Dla mnie to jest straszne, że dzieciaki biorą się za sex, chyba tylko dla zabawy...


No właśnie makijaż,ufarbowane włosy, bluzki z dekoltem, krótkie spódniczki  i szpilki, czy to oby na pewno ubrania dla 13 czy 15latki? Według mnie to wina leży też po części na rodzicach,że wypuszczają z domu tak ubrane córki- chodzący seks! Poza tym dzieciaki teraz chyba dużo szybciej dorastają, na siłę pchają się do dorosłości tylko po co? Nie jestem do końca przekonana czy chodzi im właśnie to takie życie..

Jakiś miesiąc temu w jednej z podstawówek z mojej okolicy dyrekcja wezwała do szkoły rodziców pięciu dziewczynek z I gimnazjum (to ile mają lat 13? ), okazało się, że napastowały kolegów z klasy, ściągając im spodnie czy wchodząc do nich do łazienki i łapiąc ich za ....

Jeżeli mogę się wtrącić-Uważam,że lepiej mieć "wpadkę"w  wieku ok 18 lat niż powyżej 40paru.(przepraszam jeżeli uraziłam kogoś kto w tym wieku planował)

Nie zgadzam się z Tobą... Moja mama urodziła moją siostrę w wieku 43 lat, dużo lepiej ją wychowała i wychowa niż ja (mam 17 lat). Ja uważam, że "lepiej" wpaść w wieku ok. 40 lat - kiedy już większość dorosłych jest stała finansowo i mają doświadczenie z dziećmi.
Gimnazjum. Dziewczyna zachodzi w ciąże z chłopakiem starszym o 10 lat. Rzeczony pije, pali, podobno i nie stroni od narkotyków. Dziewczyna lat 15 bądź 16. Nauczyciele w szkole wielce wyrozumiali, pomagali jak mogli. Ojciec dziewczyny siedzi w innym kraju, matka na miejscu. Młoda mama zlinczowana przez rówieśników i osoby starsze, że nie pomyślała, że skopała sobie życie itd... Ojciec w szoku, wraca do raju wielce wkurzony. A matka? Namawia córkę na drugie dziecko, bo chciałaby mieć kolejnego wnuka... Rodzina biedna. Chłopak nie pracuje, ma złą opinię, jego własna rodzina się do niego nie przyznaje.

I tak właśnie bywa w życiu.

Moja mama urodziła mnie jak miała lat 19. Dla niej było to kategorycznie za wcześnie. Nie umiała przeleć na mnie swoich uczuć, ogólnie nie była w pełni mamą. Z wiekiem, teraz to owszem - ten stan rzeczy zmienia się. Dla niej byłoby lepiej, gdyby wtedy nie zaszła, a teraz np. by wpadła. Zdecydowana różnica w zachowaniu.
Ja mam doświadczenia z LO raczej takie jak Dragonnia. U nas laska z naszej klasy zaszła w ciążę jakoś tak w trzeciej klasie, nie pamiętam.  Ale pamiętam, że dla nas to było jakieś takie normalne ( o ile można nazwać normalnym zachodzenie w ciąże 16/17 latki), nawet się składaliśmy na prezent. Nauczyciele jeżeli nawet mieli z tym jakiś problem, to na pewno tego nie pokazywali. Dziewczyna normalnie skończyła szkołę i zdała maturę.
Wszystko zależy od ludzi.
Mnie takie tematy wkurzają dogłębnie. Bo od bzdur się tu roi. Wszystko, byle nie konfrontacja z rzeczywistością. "Układ rozrodczy 12-latki niedojrzały". No jak niedojrzały  🤔 - jak dojrzały? Jest w stanie zajść w ciążę = organizm biologicznie dojrzały. Nie chce być inaczej. Kiedyś było prosto - miesiączka = wek za mąż. I po problemie. A 16-latek był wojownikiem/robił w polu/w warsztacie. Kościół katolicki dopuszcza małżeństwo od 12 (dla kobiety) i 16 (dla mężczyzny).
Teraz jest "zabawnie" - bo dojrzałość biologiczna przychodzi coraz wcześniej (miesiączka 9-10 lat) - a społeczeństwo dorosłych wychodzi z siebie, żeby maksymalnie opóźnić... konkurencję  🙂 Żeby młodzi ludzie musieli (!) uczyć się w nieskończoność (nie wiedzieć po co), żeby nie mogli się utrzymywać, żeby za nic (nawet za własne dzieci) nie ponosili odpowiedzialności.
Jakiś mit porąbany, że wykształcenie/wiedza/informacje powstrzymają rozwój biologiczny (i biologiczne potrzeby) a przyspieszą dojrzałość emocjonalną? Bzdura.
Jedyną 100% skuteczną metodą uniknięcia poczęcia jest brak seksu. Świadomy seks oznacza świadomość, że w każdej chwili mogę zostać matką/ojcem. A nie - umiejętność zakładania prezerwatyw. Antykoncepcja zmniejsza prawdopodobieństwo poczęcia (często baaardzo znacznie) ale go nie wyklucza.
Społeczna zgoda na seks nastolatków = zgoda na młodociane matki i ojców. Ale zapewnić takiej młodej rodzinie minimum funkcjonowania (bez obarczania odpowiedzialnością innych) - to już nie.
A kto broni 14-latce samodzielnie (z pomocą ojca dziecka, jego rodziny, własnej rodziny, kobiecego wsparcia - ale tylko wsparcia a nie "kłopot z głowy, bo babcia dziecko chowa) wychowywać dziecko przez 3 lata a potem iść do szkoły + pracować? Na tym forum są nastolatki wręcz "poświęcające się" dla koni, psów, kotów. Uczące się, pracujące, otaczające opieką żywe stworzenia. Z własnymi dziećmi też poradziłyby sobie, zapewne. Gdyby... dziecko nie było BE.
Dlaczego ciąża i macierzyństwo są BE? Nie z powodu seksu, nie z powodu tabu. Z powodu - utraty poczucia kontroli.
Bo należą do natury, jak choroba i śmierć. Bo bezlitośnie przypominają o biologii (i żadne fakultety tego nie zmienią).
Nastoletnie macierzyństwo/ojcostwo nie musiałoby być problemem, zupełnie nie.
Problemem jest coraz większy rozjazd wieku dojrzałości biologicznej a ekonomicznej.
Problemem jest "produkcja" rzesz niedojrzałych małolatów obojga płci, 30-letnie (i 40-letnie) "dzieci" i brak możliwości szybkiego osiągania niezależności finansowej. Problemem jest determinacja "cywilizowanych" społeczeństw do powstrzymania (naturalnego) rozwoju swoich "młodych". I bezskuteczne próby "okiełznania" natury w ogóle. Ta. Naturę da się okiełznać. W pobożnych życzeniach.
Kiedyś było prosto - miesiączka = wek za mąż.
A skad to wiadomo? Moje obie babcie urodzily sie przed wojna i zadna nie wyszla za maz po pierwszej miesiaczce.  Z rozmow z jedna, ktora jeszcze zyje wnioskuje, ze to mitologia jakoby 15latki nagminnie wychodzily za maz i mialy od razu tabun dzieci...
Takie sytuacje to może w społeczeństwach pierwotnych. Z mojej wiedzy wynika, że np. w okresie międzywojennym pierwsze dziecko żywo urodzone w okolicy 30. roku życia nie było niczym niezwykłym. W cale się tak do małżeństwa ludzie nie pchali (inna sprawa, że nie jedno małżeństwo zawierane było z powodu wpadki  😉 )
Pracuję z rodzinami z marginesu i niestety jest tak, jak pisze Wojenka, - im większa patologia tym więcej dzieci... Nie raz i nie dwa spotykam się z dziewczynami w moim wieku (ok. 25 lat) i co? i mają po 2-3 dzieci. Nowa pani, z którą na razie raz się widziałam jest z rocznika 85 i ma 4 dzieci. A bieda aż piszczy, mieszkają w 8 osób na 30 metrach, brud, robale, nikt nie pracuje... No po prostu tragedia. I żadne wpadki - one chcą mieć dzieci, starają się o nie. Bo im większa rodzina tym więcej osób potem na starość pomaga. Ja nie mogę na to patrzeć. Sama mam pracę, stałego partnera, mieszkanie, rodziców z kasą, a bałabym się teraz mieć dziecko z różnych względów. A tam 18 letnia dziewczyna w 2 klasie LO CIESZY się, że zaszła i mówi że jakoś da sobie radę. Pracy zero, matury nawet brak, biedna rodzina... Zupełnie to dla mnie niepojęte, generuje tylko kolejne pokolenia patologii.
A skad to wiadomo? Moje obie babcie urodzily sie przed wojna i zadna nie wyszla za maz po pierwszej miesiaczce.  Z rozmow z jedna, ktora jeszcze zyje wnioskuje, ze to mitologia jakoby 15latki nagminnie wychodzily za maz i mialy od razu tabun dzieci...
żadna mitologia...moja prababcia wyszła za mąż w wieku 16 lat, no ale miała folwarczne wiano no i zdjęcia pokazują że nie była brzydka 😉

a mnie zastanawia tylko, dlaczego każde zwyrodnienie, od pedalstwa do zoofilii, znajduje miejsce na tolerancję, a macierzyństwo ma z tym coraz większe kłopoty?
dziś bycie normalnym, to jest dopiero patologia  🤔wirek:
Jakie pierwotnych.... 😉 Jeszcze przed I wojną małżeństwa 15-16 latek i ich ciąże to było coś normalnego. Wcześniej też - bo ludzie najzwyczajniej w świecie krócej żyli. W międzywojniu owszem, sprawa wyglądała trochę inaczej, bo i społeczeństwo się zmieniło. Emancypantki, wojna niszcząca każdy porządek....
Z kolei wojenne pokolenie mojej babci już się "chajtało" pomiędzy 19-22 rokiem życia, pokolenie mojej mamy znowu jakoś pomiędzy 25-30, moje pokolenie.... różnie, ale zazwyczaj dopiero gdy będzie się niezależnym finansowo czyli... 25-35? I na 22 letnią mężatkę patrzy się... dziwnie.

bobek, Z historii. Choć w bliższych nam czasach też nie było wcale tak wspaniale. 😉 We wsi mojej przedwojennej babci zachodziły w ciąże 14-15 latki. 😉 I to było normalne. Normalne też było posiadanie 5, a nawet i 10 dzieci, żeby miał kto w polu pomagać. I te kobiety chciały tyle dzieci. I, równie niestety, bardzo duża ilość dzieci umierała, bo kobiety rodziły w domach. Moja prababcia miała chyba piątkę dzieci i też wyszła za mąż jakoś w wieku 16 lat. Prawdziwa polska przedwojenna wieś.

[quote="wrotki"]dziś bycie normalnym, to jest dopiero patologia[/quote]
Dokładnie!
No dobra, fajnie jest być mamą i w ogóle nie powinno się tego potępiać - ale ani geje ani inni zoofile nie domagają się od państwa praktycznie dożywotniej renty, BO TAK. A wszystkie moje rodzinki żyją z zasiłków i to niezłe sumki na nich trzaskają. A to dla samotnej matki (mimo że facet mieszka z nimi, tylko niezameldowany i chowa się przed OPSem), a to dla rodziny wielodzietnej (a jakże!), a to pielęgnacyjny a to to a to sramto. Nikomu do pracy niespieszno i tylko ręce po pieniądze do różnych instytucji wyciągają. Jak chcą mieć wcześnie dzieci i nie być potępianymi społecznie, to niech będą za siebie odpowiedzialne, a nie na zasadzie "motylem być" płodzą dzieci jedno za drugim i mają je potem w głębokim poważaniu. Niestety mało znam przypadków młodych matek (takich 15-20), którym to na dobre wyszło... W naszych czasach ten wiek to czas na edukację, próbowanie różnych rzeczy, wchodzenie w dorosłość, szukanie pierwszej pracy i takie tam, na dziecko zazwyczaj nie ma tu miejsca.
Jeśli mowa o "dawnych czasach", to sporo zależy od tego, czy mowa jest o ludziach niezamożnych, czy zamożnych. A także czy byli to mieszkańcy wsi, dworu, czy też byli to mieszkańcy miasta itd. Na pewno spora część nie czekała z sexem do ślubu. Tu się niewiele zmieniło. Też to wiem z "historii"  😉

*[Jeśli chodzi o mieszkańców pewnego miasta przemysłowego i okolicy z okresu ok.1820 - 1939 to moja wiedza pochodzi bezpośrednio z źródeł. Niestety nie są one ogólnie dostępne.]

Z tymi pierwotnymi miałam na myśli dziką Afrykę i inne takie zakątki dziwne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się