Transport koni-co i jak. Wszystko na temat :)
Ha! a mój już wchodzi niemal jak anioł 😀iabeł: (w porównaniu z tym co było). Ostatnio "wszyscy" "się zaskoczyli", bo już było: Uwaga! bo G. idzie do załadunku 👀 (miewał spektakularne akcje :icon_mad🙂, a tu: O! on już w przyczepie? 🤔
Uwaga dziewczyny: nam pomogło (z problemem błyskawicznego wypadania z przyczepy) NIE zamykanie konia przez dłuższy czas + moje przejście na drugą (prawą) stronę szyi (koń ogólnie nieco kleił się do lewej). Trzymałam nerwy na wodzy, powoluteńku zachęciłam, żeby te kilka cm. zadów z rampy ruszył, jedyną przemocą była barierka z "lonży" z lewej strony + zachęcające "kląskanie" z tyłu (ja też swoje robiłam), i (nie powiem, drżąc nieco, bo on wypadał naprawdę widowiskowo i ogromnie niebezpiecznie) stałam na bezdechu, podrapując w szyjkę, czekając aż spuści oddech (a ja - nabiorę 😀), czekałam długie minuty. Koń się odprężył, zainteresował - to drzwiczkami, to sianem - dopiero pomalutku, bez pośpiechu zamknięty, wiązanie - już spoko. "Zaliczył" już 4, prawie bezproblemowe, załadunki.
Prawie - bo nieco zwleka , pod byłe pretekstem (jaka ciekaaawa kobyła), no i nadal czekamy chwilę z zamknięciem.
Wyszło na to, że - gdy koń "wypadał" (a wchodził dość opornie), to ludziska starali się jak najszybciej go "zatrzasnąć" i później już bał się nie pobytu w przyczepie, tylko tego błyskawicznego zamykania 😵
A macie może jakieś sposoby na konia który wejdzie do przyczepy i to nawet jest tam w stanie wejść sam, kiedy ja zostaje przy trapie i mu pokazuję żeby wszedł, ale... natychmiast wychodzi, albo prawie natychmiast 🤔 Jak stoję z nim w przyczepie i gadam do niego i go głaszczę, to potrafimy tak stać nawet i z minutę... Ale ja widzę po jego wzroku, że on się boi tej małej przestrzeni (przyczepka jest jednokonna, a on do małych koni nie należy). Do tego jak miał 2,5 roku i zabierałam go z łąk z wychowu, to miał bardzo poważny wypadek związany z przyczepą i zabranie go opóźniło sie o kilka miesięcy i musieliśmy przyjechać nie przyczepą, a samochodem tym co sie z boku wchodzi i przed ładowaniem dostał głupiego jasia... potem w trakcie jeszcze 2 kolejne, bo dalej stawał dęba. W końcu się go załadowało i pojechał do kliniki na kastrację. Wracając z kliniki też jechał tym samochodem, ale już tylko na jednym głupim jasiu i wszedł bez problemu. Odkąd mam własną przyczepkę uczyłam go wsiadania do niej i po pewnym czasie jak już wchodził bez problemu przyszedł czas na zamknięcie trapu... ja trzymałam konia, a moja mama założyła belkę pod zad (ale nie założyła zaczepów do belki, żeby nie mozna było jej zdjąć) i zamknęła trap... jak trap walnął, to Młody zaczął panikować, szarpać się, wywalił belkę, wywalił trap który moja mama nie zdązyła jeszcze zamknąc do końca i wyleciał z przyczepy potykając sie o moją mamę i w efekcie wywracając się. Na szczęście ani jemy ani mojej mamie się nic nie stało. Dałam mu spokój z przyczepą parę ładnych miesięcy. Później robiłam tak, że dawałam mu obiad w przyczepie... na początek jadł stojąc przodami na trapie i później stopniowo wchodził co raz dalej, ale było tak, że brał owies w pysk i uciekał. A ponieważ on jest nauczony że jak krzyknę "NIE" to on wie, że robi źle, to na ta komendę zatrzymywał się z przodami na trapie i na luźnym uwiązie wchodził z powrotem, tylko trzeba było go zawołać. W tej chwili wchodzi bez problemów, bez żadnego owsa, na luźnym uwiązie... ale tak jak pisałam na początku, długo tam nie postoi 🙁 Mam wrażenie jak na niego patrzę w tej przyczepie, że on ma klaustrofobię....
Nie piszcie mi tylko, żebym kupiła przyczepę dwukonną, bo jest większa... póki co zbieram na samochód na dwa konie 😉
Pooh, właśnie pisałam - postój z 10 min, aż koń przestanie drżeć itp., aż się zrelaksuje i zajmie czym innym, niż obawa przed zamknięciem. U nas pomogły też otwarte drzwiczki (ale byłam pewna, że koń nimi nie będzie próbował wyjść) - jakoś "zajarzył", że przestrzeń nadal jest 🙂, nie szkodzi, że na zewnątrz 🤣 Potem zakładamy "podogon" - u nas akurat łańcuch w osłonie - i nadal stoimy jakby nigdy nic. Potem dopiero delikatnie i stopniowo, nie szybko! trap (hmm - jednak trapu sama bym się nie podjęła zamykać 🤔 - bo trzeba trochę siły i refleksu :hihi🙂. Wiążę na końcu. W sumie - nerwowo trzeba wytrzymać, zapanować nad obawą, że "zaraz coś", zapanować nad takim odruchem "szybko zamknąć, uff - zamknięty" ,uspokoić się samemu: "nic się nie dzieje, wszystko perfectly normal". U nas też "w robocie" były "fikołki", wypadanie razem z trapem i takie tam 🤔wirek: I tak masz farta, że raczy jeść 🙂, mój na nic nie chciał spojrzeć, a normalnie za kawałek jabłka czy marchewki daje się pokroić. Jeszcze rada ze szkolenia nt. przewozu - dać siano koniowi dopiero w przyczepie, nie dawać wcześniej = duża szansa, że "rzuci się" na siano i reszta przestanie go interesować. Podobno lepiej to działa, niż ew. smakołyki czy nawet treściwa. Jeszcze jedno - wcześniej warto pozwolić wychodzić koniowi kiedy i ile chce, ale w coraz bardziej kontrolowany sposób, i nigdy - nie do końca, tzn. jednak zatrzymać go warto zanim sam stanie, kontrolować to "wypadanie" nie siłując się! (bo to groźne). Najlepiej, żeby wydawało się koniowi, ze to człowiek chce, żeby wyszedł z przyczepy, że to człowiek decyduje jak szybko koń wychodzi i jak daleko. Doprowadzić do relaksu (wyrażonego postawą) - i znowu. Masz czas - więc najpierw, po tych 10-15 min. cierpliwego stania w otwartej przyczepie - sama "zatyczka", postać chwilę, zdjąć - i koniec. Trap można w następnym etapie, innego dnia.
U nas przyczyną problemów był prawdopodobnie uraz (poważna kontuzja), którego koń doznał w maszynie startowej 😕, więc łatwo nie było.
Mam dosyć problematycznego konia jeśli chodzi o transport, 2 lata temu miał wypadek i od tego czasu nie jeździł w ogóle, w zeszłym tygodniu próbowaliśmy go wprowadzić do przyczepy, wszedł bez większego problemu, ale później zrobił niezły armagedon - kopał, telepał się, ogólnie przyczepa wyglądała jakby miała się za chwile przewrócić. Parę osób w ze stajni zaproponowało, żeby podać mu lek o nazwie Sedalin przed transportem, przewieźć go tak parę razy i powinien się uspokoić, a jak nie to wozić go na tym np dzień przed zawodami, podobno coś takiego zadziałało na jedną kobyłę od nas i teraz jeździ bez problemu, a wcześniej zawsze się kładła w przyczepie. Myślicie, że to podziała? Czytałam parę negatywnych opinii nt. tego leku i nie wiem czy to bezpieczne, może jakiś inny środek byłby dla niego dobry?
Zonk moja kobyła normalnie nie podejdzie nawet do przyczepy. Cała zestresowana, na głowe mi próbuje wchodzić, lata jak nienormalna i nie podejdzie nawet na 3 metry. Nie ma takiej opcji. No i nawet jakby udało się ją jakoś zapakować to bałabym się ją puścić w trase, bo to prawie zawału dostaje jak jest sama w stajni czy przykładowo w terenie.
W tym roku podróżowała 4 razy na sedalinie (w całym życiu 6- wszystko na s.) i nie było żadnych problemów. Wchodziła od razu jakby jeździła codziennie.
Ale nie próbowałam po tym wprowadzać jej bez sedalinu. W sumie ciekawi mnie to jakby się zachowała.
Natomiast druga kobyła też jest dość problematyczna, ale jako że zazwyczaj wyjazdy są na hubertusy i zawody i to w ten sam dzień to nie daje jej sedalinu i próbuje jakoś przewalczyć problem.
Na ulotce jest napisane że koń nie powinien pracować chyba przez 36 godzin o ile dobrze pamiętam, także też to powinnaś brać pod uwage jadąc dzień wcześniej na zawody
baffinka, dzięki za odpowiedź, w najbliższym czasie będziemy go próbowali wieźć na Sedalinie, ale musimy najpierw z wetem pogadać. Z nim nie ma problemu, żeby do przyczepy wszedł, gorzej jak już zatrzaśniemy klapę i chcemy ruszać, może to też wynikać z tego, że po prostu jest cwany, już wie, że jak trochę potupie i poskacze w tej przyczepie to nie będzie musiał nigdzie jechać 😵
Zonk moja druga też strasznie wariowała w przyczepie. Przy wchodzeniu cyrki, ale jak już weszła to trzeba było od razu pozamykać wszystko i ruszać bo najbardziej podczas postoju się denerwowała.
Przy poprzednich zawodach ładowaliśmy ją ponad godzine 😵 na końcu przewoźnik nam pokazał sposób i teraz w sobote byliśmy na zawodach- konia załadowaliśmy w 5 minut - i w domu i na terenie zawodów.
A kobyła nie jest przyjemna pod tym względem, bo staje cały czas dęba. Biore dwa kantary, lonże z dodatkowym bardzo mocnym karabińczykem, jedna silna osoba stoi w przyczepie i ma raz owiniętą lonże o belke, a z tyłu ktoś z zaczepioną lonżą i za zadem, ja z bacikiem żeby lekko puknąC jak zaczyna cyrki. Kobyła szarpnie się 2 razy, stanie sobie 2 razy dęba, wyczai że nie zerwie tego i momentalnie włazi do przyczepy jak anioł.
No i bardzo nie lubie jej ładować, bo takie stawanie dęba to jest bardzo niebezpieczne, więc zawsze mam serce w gardle dopóki nie wejdzie. Ale niestety robi tak nawet jak próbuje się z nią po dobroci- wejdzie przodem na rampe, stoi stoi spokojnie i nagle kopyta w góre ni z tego ni z owego i w tył zwrot.
Teraz był przełom, bo pobiliśmy rekord życiowy w czasie załadunku, więc mam nadzieje że baba troche spuści z tonu i zacznie wchodzić coraz lepiej.
Teraz nawet przyzwyczaiła się do spokojnego stania w przyczepie bo dojechaliśmy na zawody a okazało się że zaczynają się z godzinnym opóżnieniem, bo mało chętnych 🤔 także godzine sobie skubała sianko 😎
dziewczyny jak to jest z transportem do szwecji? najlepiej promem czy moze samolotem? 👀 ktos sie orientuje jak to wychodzi cenowo? 👀
niestety ja isę nie orientuję, ale mam znajomą, która dosyć często jeździ ze Szwecji ze swoim koniem na konsultacje do Niemiec. Nie jest z bogatej rodziny, a mimo to pływa pare razy do roku z koniem promem więc nie może być bardzo drogo😉.
galopada - pierwsza sprawa to cholernie szczegółowo dokumentacja konia - wizyta weterynarza, wszystkie pieczątki. W Szwecji kochają zatrzymywać wszystkich o innych tablicach niż ichniejsze. Nas zatrzymali i staliśmy 2 h za nim wszystko sprawdzili etc. Doczepili się do braku jednej mało znaczącej pieczątki, która była ale wet postawił ją w innym miejscu. W rezultacie kazali nam albo zawracać do Danii i szukać weta, albo czekać na weta ze Szwecji za którego musielibyśmy zapłacić 250 euro. Kolejna sprawa to warto mieć przy sobie korony odliczone na wszystko za co będziemy płacić. Za wjazd na autostradę zapłaciliśmy 80 euro! Gdzie w momencie gdybyśmy posiadali korony byłoby taniej. Za kawę i dwa hot dogi na stacji paliw zapłaciłam po przeliczeniu 200 zł 🙇. Jak obliczaliśmy podróż to nam najtaniej wyszło podróż do Niemiec. Z Niemiec prom do Danii i dalej już jechać. Niestety transport z Polski bezpośrednio do Szwecji promem z przyczepą pożera sporą ilość pieniędzy. Poszukam rachunku ile wyniósł prom z Rostock do Szwecji dla samochodu + przyczepa i dam znać.
Poszukuję osoby zajmującej się transportem koni, okolice Radomia-Grójca.
armara, ja od dziś będę mówić tak jak croopie - Paweł Piórkowski, jest z Piaseczna ale naprawdę warto..
Z tych okolic to ja mam swojego ulubieńca, ale to niewielki odcinek i bezproblemowe konie, problemem jest sam transport (brak przyczepy u nas).
Dziewczyny a propo "wspomagaczy" bezpiecznego przewozu konia...
sedalin czy domosedan?
ktoś stosował? co lepsze. Ja z jednego, jak na razie źródła, słyszałam że oba środki są bezpieczne, ale domosedan dany raz wystarczy...po selidanie konik może się "ocknąć".
u mnie to chyba będzie nieuniknione, ponieważ nie mam warunków konia po troszku przyzwyczajać do przyczepy. Po ostatnim wypadku nie mam zamiaru ryzykować. Wejść-weszła, stać-stała ale po przejechanym kilometrze postanowiła przez (okno chyba, po wszystkie trzy nogi zaklinowała za przednią rampą) opóścić przyczepke. A wiózł ktoś z Was w przyczepce na pusto, tj. wyjmując przegrode itp. ?
Dziewczyny a propo "wspomagaczy" bezpiecznego przewozu konia...
sedalin czy domosedan?
ktoś stosował? co lepsze. Ja z jednego, jak na razie źródła, słyszałam że oba środki są bezpieczne, ale domosedan dany raz wystarczy...po selidanie konik może się "ocknąć".
u mnie to chyba będzie nieuniknione, ponieważ nie mam warunków konia po troszku przyzwyczajać do przyczepy. Po ostatnim wypadku nie mam zamiaru ryzykować. Wejść-weszła, stać-stała ale po przejechanym kilometrze postanowiła przez (okno chyba, po wszystkie trzy nogi zaklinowała za przednią rampą) opóścić przyczepke. A wiózł ktoś z Was w przyczepce na pusto, tj. wyjmując przegrode itp. ?
ja po wypadku kiedys (polamana przegroda, polamane pałąki od plandeki tylnymi nogami bo kon sie przewrócil, ogólna trauma do przyczep) kobyłę woziłam tylko i wyłącznie na sedalinie. nie wiem czy w hurt wet mozna bez recepty kupic, moze po znajomosci , mnie weterynarz przywozil.
jedna taka rada, pasta w moim przypadku nie dzialala jak kon byl poddenerwowany, wiec zawsze przed pierwsza próbą wprowadzania podawalam pastę i czekałam, bo inaczej adrenalinka skacze i nie tłumi srodek odpowiednio, tak mi wet powiedzial.
przewoznik mi zawsze radzil, zeby przegroda byla, bo kon sie moze oprzec, latwiej mu utrzymac równowagę i bardziej "ogranicza" gdy kon nie wiadomo co zrobi.
dla mnie transport to zawsze byla okrutna męka psychiczna, z nowym koniem problemu nie ma, ale z poprzednim po wypadku wolalam nie ryzykowac, i zawsze podawalam pastę, nie przestala nigdy dzialac przedwczesnie, choc najdluzszy kurs to tylko 3 godziny.
no właśnie u mnie podróż to będzie 5-5,5 godz.
co do przegród...zdania są właśnie podzielone :/
Generalnie przegroda jest potrzebna, koń się oprze. Z drugiej strony kobyłę, która strasznie wariowała-do tego stopnia, że niejedna przyczepa ucierpiała woziliśmy bez. Nie wiadomo czemu czuła się znacznie bardziej komfortowo, problemów z równowagą też nie miała.
może czuła sie mniej klaustrofobicznie?
poza tym spotkałam sie z opiniami że koń czuje większą swobodę ruchu, która powoduje komfort psychiczny a w podróży jest w stanie sam utrzymać równowagę.
A oglądał ktoś odcinki na Animal Planet dot. ASPCA (albo jakoś tak) tam to w ogóle pakowali konie do baaardzo przestrzennych przyczep.
może czuła sie mniej klaustrofobicznie?
poza tym spotkałam sie z opiniami że koń czuje większą swobodę ruchu, która powoduje komfort psychiczny a w podróży jest w stanie sam utrzymać równowagę.
Dokładnie tak jak piszesz 😉
Z tym, że trzeba na pewno liczyć się wówczas z bardzo delikatną jazdą. Koń nie ma takiego oparcia jak w momencie kiedy jest przegroda.
Nat, ja mojego problematycznego konia wiozłam w koniowozie dwukonnym bez przegrody ok. 280 km i przeżył. Czuł się bezpieczniej jak mógł się trochę poprzemieszczać. Koń był uwiązany, miał wysoką przednią przegrodę dla ogierów bo chciał wyskoczyć 😉 jechał tyłem ale bez bocznej dzielącej przegrody.
Nat ja polecam sedalin. Stosowaliśmy wiele razy u paru różnych koni, w tym też na trase ok. 250 km. Nie było żadnych problemów w trakcie jazdy. Ze spokojem podajesz jakieś 15 minut przed ładowaniem. Ja swojej musze zawsze podać zanim w ogóle zobaczy przyczepe, bo wtedy już jest poddenerwowana.
U większości wetów dostaniesz bez żadnego problemu.
A jak na dłuższą trase to o ile pamiętam z ulotki to większa dawka wydłuża sedacje, a nie ją tylko wzmacnia. (ale ręki nie dam sobie uciąć- żeby nie było że farmazony wypisuje 😁 ) także nie powinien się nagle 'wybudzić'.
Chociaż tu ręki też sobie nie dam uciąć, bo różnie to w życiu bywa 😉
efka też myślałam o wywaleniu przegrody-grunt zeby ta przednia była wysoko-przyznam ze w tej przyczepce co wieźliśmy za wysoko nie była.
baffinka
A jak na dłuższą trase to o ile pamiętam z ulotki to większa dawka wydłuża sedacje, a nie ją tylko wzmacnia
no właśnie też tak słyszałam-że sie nie da tego przedawkować 🙂 i jest bezpieczny
także nie powinien się nagle 'wybudzić'.
Chociaż tu ręki też sobie nie dam uciąć, bo różnie to w życiu bywa
no i właśnie pewna osoba, która ma doświadczenie w przewozie koni powiedziała mi że niestety różnie to bywało i proponowała ew. domosedan.
Ale dziękuje bardzo za odzwe-już wiem co i jak 🙂
Nat, to może jednak koniowóz?
taaak, też o tym myślałam, jednak takowy musiałabym brać w Warszawy wiec transport wyszedł bym mi...prawie 3x drożej a to już ponad moją kieszeń :/
Nat, no niby tak, ja miałam przejścia ze swoim transportem - przewoźnik uciekł i konia nie zabrał.. Kilka godzin szarpaniny, wet, uspokajacz, nieprzygotowany koniowóz itd.. nigdy więcej z tym panem nie będę próbować wieźć żadnego konia.. Za drugim razem koszt nie grał roli, chciałam tylko dowieźć młodego bezpiecznie więc skorzystałam z polecenia znajomych i nie żałuję - lepiej tak zrobić i mieć pewność że jedziesz z kimś kto zna się na rzeczy (BTW. i dodatkowo okazało się naprawdę niedrogo)
Nat ja również polecam sedalin, nawet w mniejszej dawce baaaardzo pomaga zapanować nad sytuacją. Ja mam konia który ma straszne przejścia związane z jeżdżeniem przyczepami. Był naprawdę nieładowalny...
ostatnio zajmuje nam to odpukać (tfu tfu tfu) 20 minut. ale to wynik ciężkiej pracy, i to w dużej części nie mojej ! m.in bunia_fox :kwiatek: bardzo nam pomogła z uczeniem konia wchodzenia do przyczepy.
Próbowałam raz zastąpić sedalin domosedanem, aleee po pierwsze zauważyłam że jest to dużo mocniejszy środek. (przynajmniej tak działa na moim koniu)
i niestety po nim mój koń dostał jedynej kolki (lekkiej) w swoim życiu. Z tych powodów dla mnie najlepszym wyborem jest sedalin.
I jeśli masz wybór przyczepa-koniowóz, bierz koniowóz 🙂
u mnie sedalin jest potrzebny żeby nieco zmulić konia, bo niestety zdarza mu się przy ładowaniu wspinać, a że ma 178cm wzrostu to nie jest różówo 😁
Ja wiozłam raz na Domosedanie - kuc dostał za dużą dawkę, a i tak ocknął mi się po 3, a nie po 5-ciu godzinach, ale zwalam to na to, że to prymityw, a z nimi ogólnie ciężko. Drugim razem, obudził się zanim go zapakowaliśmy. A też dostał za dużo. Okazało się więc, że cierpimy na niemożność jeżdżenia samodzielnie. Wsiadł drugi koń - kuc nawet nie kopał.
Domosedan jest silniejszy zdecydowanie, żadnych skutków ubocznych u mnie nie wywołał, mimo, że Całek się dorwał do jedzenia słomy. Na Sedalinie jakoś po ostatnich akcjach, nie wyobrażam sobie go wieźć. I tak, przedawkować można, ale to tylko i wyłącznie wydłuży czas sedacji, co jest oczywiście niewskazane, ale mało groźne.
Oba, Sedalin i Domosedan można kupić u każdego weta, nie wiem jak z receptą, ale podejżewam, że coś tam sobie dodatkowo wypisują bo zawsze pytają mnie o dane konia i moje.
Domosedan - zdecyowanie odradzam. Nasza klacz dostała po nim szału, a jak wreszcie było po wszystkim to niebezpiecznie się chwiała 😵
Sedalin+ doświadczona ekipa to klucz do sukcesu 😉
Dzięki dziewczyny :kwiatek:
jak sprawa będzie miała finał skorzystam w takim razie z Sedalinu-i poza moim zielonym/przestraszonym tatuśku 😉 będzie też ktoś kto ogarnia temat bo swoje konie woził już nie raz 🙂
Wiosną będę wyjeżdżać do Belgii, zabieram ze sobą konia.
Pojawiło mi się pytanie - czy w związku z wyjazdem powinnam dopełnić jakiś formalności? Jakie dokumenty powinnam mieć przy sobie prócz paszportu?
Zastanawia mnie jak przygotować się na tak długą podróż. Chciałabym dojechać jednorazowo, bez dłuższego postoju (np. nocnego). Będzie to podróż w przedziale ok. 10-15 h, w zależności od warunków panujących na drodze. Jeździłam z końmi w dłuższe trasy, jednak nigdy niedochodzące do kilkunastu godzin. Obawiam się także podejścia konia - młodziak, niewiele podróżowała dotychczas.
Rzućcie jakimiś radami :kwiatek: